Do katastrofy doszło na trasie Przesmyku Salang. Z otaczających drogę wzniesień zsunęły się zwały śniegu, które zablokowały wyjazdy z jednego z tunelów łączącego Kabul z resztą kraju. Afgańczycy nie mieli odcięte wszystkie drogi ucieczki. Co najmniej 28 osób zmarło od zatrucia spalinami lub ekstremalnie niskich temperatur.
Przeczytaj też: Lawina zabiła moją Ewę
Świadkowie, którzy mieli szczęście przeżyć te dramatyczne chwile opowiadają, że widzieli w samochodach martwych ludzi. Wielu wciąż czeka na ratunek. Prezydent Afganistanu Hamid Karzai zapewnił, że ratownicy robią wszystko co w ich mocy żeby jak najszybciej otworzyć zasypany tunel. Na miejscu tragedii nie milknie ryk silników buldożerów.
Mateen Edraak, szef rządowej komórki odpowiedzialnej za klęski żywiołowe szacuje, że ponad 70 kolejnych mogło doznać obrażeń. Do desperackiej akcji ratunkowej włączyło się ministerstwo obrony. 600 żołnierzy wspieranych przez ratowników medycznych i policjantów nadludzkim wysiłkiem wydostało z tunelu prawie 1500 nieszczęśników.
Pomoc ofiarom lawiny utrudnia ciągły strach, że z gór stoczą się kolejne tony śniegu. Najmniejsze szanse na uratowanie mają pasażerowie i kierowcy samochodów narażonych zamarznięcie w nieosłoniętym betonem przesmyku.