Robert Szymczak jest nie tylko lekarzem, lecz także himalaistą. Zapracował sobie na szacunek wśród wspinaczy, bo sam zdobył trzy ośmiotysięczniki. Jako medyk zabezpieczył już ponad dziesięć wypraw wysokogórskich. Szymczak w rozmowie z "GW" odnosi się m.in. do akcji ratunkowej pod Nanga Parbat. Stanowczo broni decyzji o braku podjęcia próby dotarcia do Tomasza Mackiewicza. - Byłem jednym z tych, który decyzję o tym, by zakończyć misję ratunkową, podjęli. To nie są łatwe decyzje, wymagają głębokiego przeanalizowania sytuacji. W tej konkretnej sytuacji kontynuowanie akcji przy załamującej się pogodzie na wysokości ponad 7000 metrów, groziło śmiercią ratowników i miało bliskie zeru szanse na powodzenie - ocenił lekarz. - Nie można ryzykować życia czwórki ludzi, żeby sprawdzić, czy jedna jeszcze żyje, kiedy szanse na jej przeżycie są bliskie zeru. Nie zapominajmy też, że trzeba było sprowadzić Revol, kontynuowanie akcji po Tomka skazywałoby ją na śmierć - przekonywał.
Lekarz wyprawy na K2 ostrzega: Może być podobnie jak z atakiem Revol i Mackiewicza
Większość himalaistów wszystko stawia na jedną kartę. To nie jest może rozsądne, ale to świadome decyzje. Może się okazać, że atak szczytowy na K2 będzie bardzo podobny do ataku Mackiewicza i Revol. Trudno powiedzieć, czy znajdą się himalaiści, którzy będą w stanie wejść wysoko, by asekurować ich w tej sytuacji, czy będzie kto miał wnieść butle z tlenem, bo to jest naprawdę trudne - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Robert Szymczak, lekarz Narodowej Zimowej Wyprawy na K2.