Ta makabryczna zbrodnia poruszyła w ubiegłe lato cały Nowy Jork. 8-letni Leiby wracał sam do domu z letnich zajęć w szkole na Borough Park. Zgubił jednak drogę i poprosił o pomoc jednego z przechodniów. Niestety, trafił na 36-letniego Arona, który mieszkał nieopodal. Mężczyzna obiecał mu pomoc i zwabił do samochodu, po czym zawiózł do swojego mieszkania i uwięził.
Dzień później Aron zabił chłopca, a jego zwłoki poćwiartował i pochował w zamrażarce oraz w walizce, którą wyrzucił na śmietnik. Po aresztowaniu Aron miał wyznać, że gdy dowiedział się, że cała żydowska społeczność szuka zaginionego chłopca „spanikował" i go zabił. Potem jednak nie przyznał się do winy, a jego adwokat próbował udowodnić sądowi, że jego klient jest chory psychicznie i niepoczytalny.
Z doniesień „Daily News" wynika jednak, że Levi Aron zgodził się przyznać do winy. Kara jaką ma usłyszeć to co najmniej 40 lat więzienia, które może jednak przekształcić się w dożywocie.
Rodzina zamordowanego chłopca zgadza się na taki wyrok, bo nie chce już dłużej uczestniczyć w procesie, bo jest to dla nich zbyt bolesne.