- Wprowadzenie kolejnego dekretu nie dość, że nie rozwiązuje problemu, a tylko częściowo go maskuje, to na dodatek wywoła prawdziwą burzę, wręcz bunt wśród polityków, którzy odejdą od negocjacji nad projektem ustawy - mówi Henry Cisneor, były doradca w gabinecie Hillary Clinton, obecnie jeden z członków specjalnej grupy negocjatorów w sprawie ustawy imigracyjnej (Bipartisan Policy Center's Immigration Task Force). - Ameryka potrzebuje prawdziwej ustawy, która kompleksowo zreformuje prawo imigracyjne. Takie częściowe rozwiązania prezydenta nie wyjdą nikomu na dobre. Kongresmeni, którzy mają najwięcej wątpliwości, natychmiast zaniechaliby rozmów raz na zawsze - dodaje polityk. A o rozszerzenie jakiej dyrektywy chodzi? Rok temu prezydent Obama wprowadził - z pominięciem Kongresu - rozporządzenie, które daje pewnej grupie ochronę przed deportacją. Przede wszystkim młodym ludziom, którzy przyjechali do Stanów jako małe dzieci z rodzicami i bardzo często nie wiedzieli nawet, że są w USA nielegalnie, dopóki nie zaczęli starać się o pożyczki na studia... Teraz prezydent Obama planował - jak donosi "Washington Times" - rozszerzyć swoją dyrektywę m.in. o imigrantów, którzy pracują, rozliczają podatki, nie mają przeszłości kryminalnej i ich dzieci urodziły się w Stanach. Oczywiście, każdy z nich musiałby przejść weryfikację... Ale czy program Obamy zostanie wprowadzony? Tego dowiemy się wkrótce.
Lista niechcianych w USA
2013-10-13
14:00
Kolejna zagrywka w sporze o prawa imigrantów... Grupa polityków z obu partii zaapelowała do Baracka Obamy, aby nie rozszerzał programu ochrony przed deportacjami o kolejne grupy "nielegalnych". Wprowadzenie następnego prezydenckiego dekretu mogłoby spowodować zakończenie prac nad kompleksową reformą imigracyjną - donosi "Washington Times".