Problemem władz brytyjskich jest w tej chwili przede wszystkim to, jak zakończyć rozprzestrzeniające się fale zamieszek.
Z młodymi ludźmi, którzy bezkarnie plądrują sklepy, palą budynki i autobusy nie można rozmawiać. Wszystko przypomina powstanie i partyzancką walkę, z jednym tylko wyjątkiem - demolujący kraj bandyci nie stawiają żądań.
Wielka Brytania to kraj, w którym bezrobotni dostają zasiłki w wysokości - po przeliczeniu - około 1500 złotych. Minimalna stawka za godzinę pracy wynosi z kolei ponad 5 funtów (grubo ponad 20 złotych). Wielu z protestujących twierdzi jednak, że na Wyspach nie ma perspektyw dla młodych ludzi.
Londyn, Manchester czy Liverpool - a więc największe miasta, w których dochodzi do zamieszek - są monitorowane niemal na każdej ulicy. Popularny system CCTV wielokrotnie pomagał łapać sprawców przestępstw.
Nigdy jednak nie odnotowano zamieszek na taką skalę. Ubrani w kominiarki i bluzy z kapturem ludzie czują się bezkarni. Policji jest zdecydowanie za mało, a ludzie organizujący własne patrole pilnujące ulic nie są w stanie przeciwstawić się agresywnym bandytom.
Na szybie jednego ze sklepów w Manchesterze wywieszono kartkę z napisem: "z powodu moralnego upadku społeczeństwa zamykamy wcześniej".
Właściciele sklepów w całym kraju są przerażeni. Wandale niszczą ich miejsca pracy i kradną wszystko, co tylko da się unieść.
Według brytyjskiej policji trudno będzie dojść do porozumienia z niszczącymi Wielką Brytanię ludźmi, ponieważ nie mają oni przywódców.
Wandale PODPALAJĄ dla ZMYLENIA TROPÓW
Jedyną oznaką organizacji jest komunikacja za pomocą telefonów BlackBerry, które umożliwiają wysyłanie wiadomości do wielu ludzi w jednej chwili.
W działaniach wandali trudno też znaleźć logikę. - Jedynym ich celem jest niszczenie, kradzież i odwracanie uwagi policjantów. Właśnie dlatego tak często podpalają przypadkowe budynki i pojazdy, a potem uciekają w inne rejony miasta - rozpaczają na Facebooku Anglicy, którzy nie potrafią zrozumieć tego, co dzieje się obecnie na ulicach niemal wszystkich miast w Anglii.