Do tego bardzo groźnie wyglądającego wypadku doszło w środę o 8.40 rano. Na pokładzie "Seastreak Ferry" - który wypłynął z Atlantic Highland w New Jersey - znajdowało się 348 osób, głównie biznesmenów, menedżerów i brokerów dojeżdżających do pracy w Financial District. Jak opisywali świadkowie, kiedy jednostka zbliżała się do Pier 11 przy South Street i Gouverneur Lane, zamiast zwolnić, cały czas poruszał się z dużą prędkością i z całym impetem uderzył w drewniano-betonowy pomost.
- To było coś okropnego. Huk był potężny i promem mocno rzuciło. Ludzie pospadali z siedzeń, a ci, którzy stali, powywracali się. Słyszałam, jak tłucze się szkło. Potem były krzyki i płacz. To jakiś koszmar - mówiła jedna z pasażerek, Ellen Foran z Neptune City, NJ.
Według innych świadków część pokładu promu była zalana krwią. Na miejscu natychmiast pojawiły się służby ratunkowe, straż pożarna i policja, która zablokowała ulice, aby ułatwić karetkom pogotowia dojazd do rannych. Niektórym po opatrzeniu ran pozwolono odejść z miejsca wypadku. Ale wiele osób opuściło prom na wózkach lub noszach. Na miejscu wypadku do godzin popołudniowych były też ekipy specjalistów starających się ustalić przyczyny wypadku. Na razie nie są one znane, niemniej agencje podają, że operator "Sea-
streak Ferry" przeszedł niedawno z uwagi na oszczędności na inny rodzaj napędu. Czy to mogło mieć wpływ na wypadek, rozstrzygnie śledztwo.