Władimir Putin nie poprzestanie na Ukrainie - takie stwierdzenia od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę niepokoją świat. Jaki kraj miałby być wzięty na celownik ww następnej kolejności? Możliwe, że teraz już wszystko stało się jasne. A to za sprawą Aleksandra Łukaszenki. "Daily Mail" zwrócił uwagę na pewien szczegół, który mógł umknąć uwadze nie tylko widzów, ale i samego białoruskiego dyktatora. Otóż Aleksandr Łukaszenka pokazał się w udostępnionym oficjalnie w sieci nagraniu ze spotkania rządowego obok mapy, na której najwyraźniej zaznaczono rosyjskie plany inwazji na Ukrainę - i nie tylko. Dziennikarze wypatrzyli tam również znaki mogące wskazywać na to, jaki kraj Putin weźmie na celownik w dalszej kolejności. Mapa wydaje się bowiem oddawać rzeczywisty obraz sytuacji i dalsze plany Putina - atak na Kijów od północy czy na Chersoń od Krymu, a także atak na Żytomierz, który nastąpił dopiero po publikacji nagrania. Chyba Łukaszenka niechcący pokazał zbyt wiele?
NIE PRZEGAP: Putin wsadził dzieci z podstawówki za kratki! Protestowały przeciw wojnie
NIE PRZEGAP: Wojna na Ukrainie. Podstępny plan Chin, ekspert ujawnia!
Mapa zdaje się sugerować również to, że rosyjskie siły chcą zaatakować kolejny kraj od strony Odessy. Chodzi o Mołdawię! Już wcześniej mówiło się, że to państwo znajduje się w szczególnym niebezpieczeństwie. Na mapie nie ma na szczęście śladu planów ataku na Polskę. Tymczasem według Ukrainy siły białoruskie wkroczyły na terytorium ukraińskie wczoraj, do obwodu czernihowskiego. Łukaszenka w tym samym czasie zaprzeczył, by Białoruś miała wziąć udział w wojnie i by dokonywano jakichkolwiek ostrzałów z jej terytorium.
NIE PRZEGAP: Nowe ostrzeżenie hakerów z Anonymous! Do Putina: "Nadszedł twój czas"
NIE PRZEGAP: Ważne oświadczenie prezydenta Ukrainy. Chodzi o księżną Kate i Williama