Alaksandr Łukaszenka cierpi na poważną i nieuleczalną chorobę? Jego jego stan „zaczął się gwałtownie pogarszać na oczach uczestników szczytu”
Spekulacje na temat stanu zdrowia Alaksandra Łukaszenki krążą po świecie nie od dziś. Nasiliły się podczas ubiegłorocznej wizyty białoruskiego dyktatora w Moskwie z okazji obchodów Dnia Zwycięstwa. Alaksandr Łukaszenka wyglądał słabo i smutno, miał bandaż na ręce. Potem tłumaczył, że złapał infekcję wirusową. "Jeśli ktoś myśli, że umrę, niech się uspokoi" - mówił potem białoruski prezydent. Teraz plotki o jego rzekomo fatalnym zdrowiu wróciły. Doniesienia na ten temat publikują niezależna rosyjska telewizja Dożd oraz portal Charter97. Według telewizji Dożd podczas szczytu Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Astanie w tym tygodniu Łukaszenka nagle poczuł się bardzo źle, a jego stan „zaczął się gwałtownie pogarszać na oczach uczestników szczytu”.
Charter97: „Łukaszenka stracił przytomność na szczycie z powodu nieuleczalnej choroby"
"Następnego dnia, w czwartek, przemawiał na szczycie, spotykał się z głowami państw, ale było jasne, że wygląda gorzej niż dwa dni temu i dzień wcześniej, kiedy w mundurze brał udział w paradzie w Mińsku. Jego twarz była blada, a mowa nie była zbyt pewna" – powiedział autor programu w TV Dożd Michaił Fishman. Jak zdradził dziennkarzom anonimowy informator, „Łukaszenko jest bardzo ciężko chory”, ale nie wiadomo, na co. W tej kwestii dalej idzie portal Charter97. „Łukaszenka stracił przytomność na szczycie z powodu nieuleczalnej choroby. Tak było już kilka razy. Upał, pośpiech, stres, nerwy. Lubi dobrze wypić" - podaje to źródło.
"Zdiagnozowano u niego zespół rozsianego wykrzepiania wewnątrznaczyniowego"
Charter97 pokusił się nawet o podanie nazwy choroby Łukaszenki. "W maju 2023 roku Łukaszenka przeszedł drobną operację, po czym w ciężkim stanie trafił do szpitala. Wtedy po raz pierwszy zdiagnozowano u niego zespół rozsianego wykrzepiania wewnątrznaczyniowego" - piszą dziennikarze. Podobno białoruski dyktator bierze bardzo drogie leki. Co na to on sam? Przyznał już na Białorusi, że lipiec oznacza dla niego bardzo napięty grafik i "trudne dni".