Aleksandr Łukaszenka słynie z absurdalnych zachowań i komentarzy. Sojusznik Putina od początku wojny oficjalnie ją popierał, grożąc raz po raz krajom NATO, w tym także Polsce, atakiem nuklearnym. "Być może [Andrzej - przyp. red.] Duda nie ma rozumu, ale polskie wojsko go ma. Wojskowi wiedzą, że zadzieranie z Białorusią oznacza natychmiastową bombę atomową" - mówił jakiś czas temu, dodając, że "to nie jest dobry pomysł, aby zaostrzać sprawy z Białorusią, ponieważ byłaby to eskalacja z państwami związkowymi Rosji i Białorusi. Jeśli zaczną (kraje NATO) stwarzać problemy… reakcja będzie natychmiastowa. Żadne śmigłowce ani samoloty ich nie uratują". Niedługo później zmienił ton, zachęcając Polaków, by przenosili się do gościnnej i bogatej Białorusi. "Specjalistów, którzy zechcą żyć i pracować na Białorusi z radością powitamy" - obiecywał.
Łukaszenka: "Wszystko jest w rękach Ukrainy"
Teraz znów zabrzmiał, jakby zupełnie odleciał. Po mediach społecznościowych krąży nagranie jego wypowiedzi, udzielonej prawdopodobnie jakiejś telewizji. Łukaszenka, w obliczu kolejnych, trwających w środę i czwartek (23 i 24 listopada) zmasowanych ataków rakietowych Rosji na Ukrainę, poradził Zełenskiemu, by wreszcie się poddał. "Teraz wszystko jest w rękach Ukrainy. Nie obwiniam nikogo, ale naprawdę wszystko zależy od Ukrainy. Jeśli nie chcą kolejnych ofiar, które będą liczone w ogromnej liczbie, to muszą przestać. To trudne, skomplikowane, ciężkie, ale muszą się zatrzymać, bo kolejnym krokiem będzie całkowita zagłada Ukrainy" - mówi białoruski dyktator. Na tym jednak nie poprzestaje.
Białoruski dyktator radzi Ukrainie, by się poddała: "Pokój, pokój i jeszcze raz pokój"
"Muszą się zatrzymać, muszą negocjować, bo inaczej znikną z powierzchni. (...) Rany się goją, o konfliktach się zapomina. Jesteśmy gotowi nie tylko, by rozmawiać, ale też by współpracować, by się zaprzyjaźnić. Damy radę, poradzimy sobie z tym. Wytłumaczymy Ukraińcom, co się stało. Ważne, by rozmawiać pokojowo. Pokój, pokój, jeszcze raz pokój". Co na to prezydent Zełenski?