Wobec tego, co robi Aleksandr Łukaszenka z migrantami na granicy z Polską, używane jest często określenie "wojna hybrydowa". Ale białoruski dyktator przekonuje, że to Zachód prowadzi z nim wojnę, a on nie jest niczemu winien. Co więcej, to on sam jest zagrożony, a nie zagrożenie stwarza. Łukaszenka podjął temat Polski na spotkaniu, w którym wzięli udział szefowie Straży Granicznej, KGB, MSW i sekretarz Rady Bezpieczeństwa. Stwierdził, że problemem jest nie tylko sytuacja z migrantami na granicy, których Polska nie chce wpuszczać, ale Białoruś ma też "inne poważne problemy, związane z obronnością”. Jak powiedział, „w Polsce u granicy rozmieszczane są całe korpusy” wojsk i "otwiera się nowy front". Oskarżył białoruskich opozycjonistów o to, że tworzą u nas ośrodki szkoleniowa będące de facto bazami wojsk USA.
NIE PRZEGAP: Putin wskazał swojego następcę?! Plotki mówią o złym stanie zdrowia
NIE PRZEGAP: Armageddon w Wielkiej Brytanii! Brak paliwa, puste sklepy. Wkroczy wojsko?
"Prowadzicie przeciwko nam wojnę sankcyjną i chcecie, żebyśmy was bronili tutaj? Tak nie będzie. Niech tam walczą z tym, kto nie jest potrzebny w Polsce i na Litwie" - mówił Łukaszenka i zaprzeczył, by to on wysyłał do Polski migrantów. Jego zdaniem są oni na Białoruś wpychani przez inne, sąsiednie państwa. Jak dodał, odnosząc się do sytuacji na granicy, wraz prezydentem Rosji Władimirem Putinem „ustalili, że trzeba tam przedsięwziąć jakieś kroki”. „W przeciwnym razie będziemy jutro mieć na granicy Białorusi i Rosji nieakceptowalną dla nas sytuację. Włącznie z rozmieszczeniem rakiet odpowiedniego zasięgu” – powiedział Łukaszenka.