Magdalena Żuk poleciała z Polski do Egiptu 25 kwietnia. Na wycieczkę miał jechać z nią jej chłopak, Markus. To była jego urodzinowa niespodzianka. Niestety, okazało się, że nie ma on paszportu i koniec końców Magdalena poleciała sama. Do jej śmierci doszło w Egipcie. Polka spędzała czas w małej turystycznej miejscowości Marsa Alam. Reporterzy "Superwizjera" dotarli do uczestników wycieczki, którzy zajmowali sąsiedni pokój. Zgodzili się odpowiedzieć na parę pytań. Pierwszym z nich było pytanei o "konkretny moment", kiedy zaczęły się problemy związane z Magdaleną Żuk. - Pierwszego dnia. Ona biegała cały czas po hotelu, zaczepiała wszystkich ludzi. I cały czas płakała i mówiła, że ten jej chłopak powinien być z nią, on powinien być tutaj i ona chce wracać do Polski - opowiada jedna z kobiet.
- Ja do niej mówię: słuchaj, chłopak cię bardzo kocha, czeka na ciebie, i ty teraz się ciesz słońcem, odpoczywaj, nie jesteś tu sama, jesteśmy z tobą, pomożemy ci i zawsze możesz nawet liczyć na nas, że możemy cię gdzieś zabrać - kontynuuje. - Ona nic. Ona tylko patrzyła takim pustym wzrokiem. Zadała mi tylko jedno pytanie: czy oni wierzą w życie pozagrobowe? - relacjonuje kobieta. - Ale kto, co, nie wiem. I ona nie chciała pomocy żadnej od nikogo - kończy swoją opowieść.
Przeczytaj: Sprawa Magdaleny Żuk. Oto najważniejsze pytania
Zobacz też: Pogrzeb Magdaleny Żuk. Wzruszające słowa jej koleżanki