W tym celu już od jakiegoś czasu rozpoczęli kampanię mobilizującą mieszkańców hrabstwa do podpisywania się pod petycją, która umożliwi usunięcie go z urzędu - donosi Associated Press. Od zeszłego tygodnia akcja nabrała szczególnie intensywnego tempa, po tym jak sąd w stolicy Arizony, Phoenix, przyznał, że działania szeryfa nie do końca są zgodne z prawem oraz że jego biuro stosuje nielegalne praktyki profilowania rasowego.
Sędzia, przyznając rację organizacji walczącej o prawa imigrantów, która od dawna sprzeciwia się Arpaio i jego praktykom, dał nadzieję na odwołanie szeryfa. Ale do tego potrzeba aż 350 tysięcy autentycznych i dobrowolnie złożonych podpisów. A czasu jest mało, ponieważ muszą one być dostarczone do sądu przed godz. 24 w czwartek. Problem w tym, że w Arizonie - która po wprowadzeniu jednego z najsurowszych praw wymierzonych w nielegalnych stała się najbardziej antyimigracyjnym stanem w Ameryce - wielu mieszkańców... zgadza się z działaniami szeryfa. Ale na razie imigranci się nie poddają. O tym, czy się im udało, przekonamy się w piątek.