W tym roku Państwa monodram będzie pokazywany przed nowojorska publicznością. Co sprawiło, że zdecydowali się państwo wystawić sztukę w Nowego Jorku?
Małgorzata Bogdańska: - Od czasu, gdy usłyszałam o istnieniu United Solo, zagranie na tym festiwalu stało się moim „American Dream”.
Marek Koterski: – Ja byłem w Stanach pięć razy, ale nigdy w Nowym Jorku, a z Nowym Jorkiem jest dla mnie tak, jak dla kogoś z Mount Everestem: trzeba tam być choć raz - po prostu, dlatego, że Jest.
Czy lubią Państwo takie miejsca jak Nowy Jork? Dla wielu artystów są one inspiracją…
MB: - Nie byliśmy wcześniej w Nowym Jorku. W Warszawie mamy mieszkanie i pracownię w zielonych, cichych dzielnicach — ze ścieżkami rowerowymi, kortami tenisowymi, a nawet sztucznym stokiem narciarskim.
MK: - Mnie inspirują bardziej problemy z samym sobą, a mniej — miasta, państwa i świat, w którym żyje.
MB: - Dla mnie najważniejszy jest człowiek. Nieważne, gdzie mieszka, ale — jaki jest.
Mogą państwo przybliżyć spektakl naszym Czytelnikom?
MB i MK: - Dzieci, mąż, praca, przyjaciółki, koty i psy, problemy całego świata. Radości, ból i empatia... W środku — Ona, kobieta z walizką, a w niej całe życie przeżywane na 100 procent. Cały kosmos jest w codzienności.
Panie Marku, przez lata realizował pan wyłącznie filmy oświatowe i dokumentalne. Jako reżyser pełnometrażowej fabuły zadebiutował pan w 1984 roku filmem „Dom wariatów” z Markiem Kondratem i Tadeuszem Łomnickim. Co Pana skłoniło do tego wyreżyserowania tego filmu?
MK: - Po 12-tu dokumentach, zrobiłem trzynasty - „Ostatnia wojna” - o zabawie mojego czteroletniego synka w wojnę, jako prezent dla niego, i… poczułem, że reżyseria to zajęcie nie dla mnie. A po roku zapaści - Coś lub Ktoś - usiadł(o) mi na ramieniu i podyktował(o) mi „Dom wariatów” - od razu z obsadą.
Większość naszych rodaków potrafi zacytować sceny z kultowego już „Dnia świra”. Jak Pan wpadł na to, żeby nakręcić taki a nie inny film?
MK: - Tak jak wszystkie pozostałe. „Przyklejają się” do mnie różne strzępy rzeczywistości wewnętrznej i zewnętrznej - najczęściej - wbrew mej woli. I - jak już się ich wystarczająco dużo do mnie „przyklei” - wyłania się z nich temat, a ja robię film. Reszta dokonuje się już w Widzach; jak w nich to „odpali”, to film w Nich żyje i go cytują.
Myślał Pan kiedyś o tym, żeby wyprowadzić się z Polski i w innym miejscu na świecie robić karierę?
MK: - Myślałem, ale podczas stypendium w USA w 1992 r. Jednak wówczas uzmysłowiłem sobie, że tylko Polska i nasze w niej sprawy obchodzą mnie wystarczająco silnie, aby tworzyć o tym.
Do Nowego Jorku przylatuje pan razem z żoną, która wystąpi w monodramie. Czy łatwo reżyseruje się najbliższą sercu osobę?
MK: - O tyle łatwo, że aktora trzeba kochać, a tutaj mam to „jak znalazł”.
Czy dochodzi między państwem do zawodowych sprzeczek, jak tak to, na jakim gruncie zazwyczaj?
MK: - Nie sprzeczam się z aktorami. Przekonuję ich do tego, co dla ich roli najlepsze. Tak rozumiem istotę mojego zawodu: pomóc aktorowi odkryć w sobie to, co w nim najlepsze, a nie udowadniać mu swoje racje.
MB: - Poznaliśmy się na setnym spektaklu Marka sztuki „Nas troje” w Teatrze Ochoty. Dla mnie było to przede wszystkim spotkanie z autorem sztuki, w której gram i kultowym reżyserem. Pracowaliśmy razem trzy razy: przy filmach „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”, z którym byliśmy na Polish Film Festival w Los Angeles i Seattle, „Baby są jakieś inne” i, oczywiście, przy „Mojej Drogiej B.” - naszym pierwszym "teatralnym dziecku". Mam do Marka całkowite zaufanie i praca z nim, jak również życie z nim, jest dla mnie prezentem od losu. I właśnie - w prezencie dla mnie - zrobił adaptację książki Krystyny Jandy „Moja Droga B.” i wyreżyserował po raz pierwszy nie swój tekst. Żartujemy czasem, że jesteśmy jak Mistrz i Małgorzata.
Gdyby spotkali Państwo złotą rybkę i ona spełniłaby trzy Państwa osobiste marzenia, jakie byłyby to marzenia?
MB i MK: - Trzy razy "trwaj chwilo".
Na koniec prosimy zaprosić Czytelników Super Expressu na festiwal United Solo
MB i MK - Chcielibyśmy, żeby po obejrzeniu naszego monodramu, widzowie, razem z nami, powiedzieli sobie: „Uśmiechnij się! Życie nie jest Twoim wrogiem.”
Rozmawiała Agnieszka Granatowska
zdjęcia archiwum - United Solo
Marek Koterski
Reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta, dramatopisarz. Autor szeregu filmów ułożonych w cykl, dzięki przewijającej się postaci głównego bohatera – everymana Miauczyńskiego: „Dom wariatów”, „Nic śmiesznego”, „Ajlawju”, „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”, „Dzień świra”. Urodził się 3 czerwca 1942 roku w Krakowie. Był asystentem w Katedrze Teorii Literatury Uniwersytetu Wrocławskiego oraz założycielem własnego, eksperymentalnego Teatru Otwartej Sceny. Opublikował wiele utworów literackich. Zbiór jego sztuk, zatytułowany „Dzień świra” nominowany był w 2003 roku do Nagrody Literackiej Nike
Małgorzata Bogdańska
Urodzona 1962 w Otwocku. W 1986 ukończyła Wydział Aktorski PWSFTviT w Łodzi. Od 1986 jest aktorką Teatru Ochoty w Warszawie. Prywatnie żona Mareka Koterskigo.
Festiwalowe spektakle pokazywane będą codziennie od 18 września do 23 listopada w Teatrze Row, który znajduje się przy 410 West 42nd Street (pomiędzy 9 i 10 Avenue). Bilety można nabyć 7 dni w tygodniu w kasie teatru, jak też na www.telecharge.com i przez telefon: 212.239.6200. Szczegółowy program festiwalu można znaleźć w internecie pod adresem www.unitedsolo.org.