Marek Wysocki znów kandyduje do Rady Dyrektorów PSFCU.

2015-03-21 1:00

Przed Polonią kolejny etap wyborów do Rady Dyrektorów Polsko-Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej. Podpisy poparcia od członków Unii zbierają ci, którzy nie otrzymali nominacji PSFCU, by znaleźć się na listach wyborczych. Po raz kolejny swoich sił w wyborach próbuje Marek Wysocki, znany ze swoich licznych działań wśród Polonusów. Ostatnio on, wraz z innymi członkami, wygrali przed sądem sprawę o zwołanie zebrania specjalnego Naszej Unii.

Jak odebrał pan niedawne orzeczenie sądu, w którym sąd nakazał Unii zwołanie zebrania specjalnego?
- Po złożeniu do Rady Dyrektorów dwóch petycji po 2 tys. podpisów każda i bezpodstawnym ich odrzuceniu przez przewodniczącego Rady, orzeczenie sądu uważam za sprawiedliwe, zasadne i oparte na wymogach statutu naszej organizacji.

Czyli zebranie specjalne się odbędzie?
- Niestety, nie jestem taki pewien, że dojdzie do niego w najbliższym czasie. Pomimo dobrze umotywowanego wyroku sędzi Vawny Toussaint, Rada Dyrektorów ma jeszcze możliwość odwołania. Ponieważ jak dotąd nie dbali oni ani o przestrzeganie statutu czy koszty związane ze sprawą, myślę, że tak łatwo swoich „długoletnich stołków” nie oddadzą. Walka o zebranie specjalne przeciwko członkom kosztowała już Unię blisko 150 tys. dolarów. Pieniądze te Rada Dyrektorów wydała na firmy prawnicze walcząc z członkami, którzy reprezentują się w sprawie sami, bez prawnika.

Jesteśmy tuż przed wyborami do PSFUK, zamierza pan startować w tegorocznych wyborach?
- Postanowiłem startować w tym roku po raz kolejny i - nauczony doświadczeniem z zeszłego roku - postaram się proces wyborczy usprawnić. Korzystając z okazji, chcę poprosić wszystkich Czytelników „Super Expressu” będących członkami PSFUK, o skopiowanie swojego balotu po zakreśleniu kandydatów, na których głosowali. Kopia taka potrzebna nam będzie, aby w końcu wybory sprawdzić i przekonać się czy każdy głos został policzony. Proszę również o wzięcie udziału w wyborach. Bez tego nic nie zmienimy, ani w Polsce ani tu w Naszej Unii.

Ile już pan zebrał głosów  pod petycją?
- Jako jedyna osoba ubiegam się o nominację do wyborów zbierając podpisy członków. Komisję Nominacyjną (wskazuje część kandydatów nominowanych w wyborach, którzy nie muszą zbierać podpisów – red.) uważam za „sąd kapturowy” przeprowadzający wybory przed wyborami i pozwalający na to, by „betonowi” dyrektorzy zasiadali w radzie kilkanaście lat. Zbieranie podpisów nie jest czymś przyjemnym. Trzeba się nieraz nasłuchać od członków ich  narzekań. A przecież w każdych poważnych wyborach, nawet na najniższe stanowiska polityczne czy społeczne, kandydaci muszą zbierać podpisy. Dlaczego w naszej polskiej organizacji ma być inaczej? Zapewniam, że gdyby wszyscy kandydaci musieli zbierać podpisy pod petycją, zebranie specjalne nie byłyby konieczne. Członkowie sami zadecydowaliby czy chcą, aby te osoby ich reprezentowały w Radzie poprzez złożenie podpisu na petycji. Do wymaganej liczby podpisów brakuje mi już bardzo niewiele i będę zbierał nadal.

Rozmawiała Katarzyna Adamska


Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki