44-letnia Marina Owsiannikowa 15 lipca zorganizowała w Moskwie, w pobliżu Kremla, jednoosobowy protest. Dziennikarka przyniosła ze sobą pluszowe maskotki i plakat, krytykujący rosyjską inwazję na Ukrainę. "Putin to morderca. Jego żołnierze to faszyści. Zginęło 352 dzieci. Ile jeszcze dzieci musi umrzeć, aby przestał?" - napisała na transparencie. Zdjęcia z pikiety trafiły do mediów, dwa dni później po Owsiannikową do jej domu przyszli umundurowani funkcjonariusze. Na kanale Owsiannikowej na Telegramie zostały opublikowane zdjęcia z aresztowania. "Marina została zatrzymana. Nie ma informacji, gdzie ona jest" - głosił podpis. "Poszłam na spacer z psami, właśnie wyszłam za bramę, gdy podeszli do mnie ludzie w mundurach. Teraz siedzę w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Krasnoselskiego" - napisała niedługo później na Facebooku.
Marina Owsiannikowa: "Najlepiej zabrać ze sobą walizkę i paszport"
Jak podaje "Guardian", po trzech godzinach dziennikarka opuściła komisariat. "Jestem w domu. Wszystko jest w porządku. Ale teraz wiem, że jeśli wychodzisz, zawsze najlepiej zabrać ze sobą walizkę i paszport" - poinformowała. Jej prawnik, który potwierdził aresztowanie mówił, że z pewnością ma to związek z jej demonstracją.
CZYTAJ TAKŻE: Pogrzeb 4-latki zabitej w ukraińskiej Winnicy. W maleńkiej trumnie pluszaki i kwiaty
Rosyjska dziennikarka: "Żadnej wojny"
O Owsiannikowej, redaktorce rosyjskiej stacji państwowej Rossija-1 usłyszał cały świat, gdy w marcu tego roku w programie na żywo pojawiła się w kadrze z antywojennym plakatem, na którym napisała między innymi "No war", czyli "Żadnej wojny". Została aresztowana, ale po krótkim czasie ją wypuszczono. Owsiannikowa dla wielu stała się odważną bohaterką, jednak byli też tacy, którzy jej demonstrację odebrali jako rosyjską prowokację. Miał na to wskazywać chociażby fakt, jak niską poniosła karę za przeciwstawienie się rosyjskiemu reżimowi [grzywna w wysokości 30 tys. rubli, czyli ok. 1,5 tys. zł - przyp. red.].
Owsiannikowa: z rosyjskiej telewizji do niemieckiego dziennika
Parę tygodni po tym incydencie Owsiannikowa dostała angaż jako korespondentka niemieckiego dziennika "Die Welt", co spotkało się z niezadowoleniem ukraińskich dziennikarzy. "(...) Więc teraz wiemy, że można prać mózgi milionom ludzi przez osiem lat poprzez dezinformację, a potem jeden antywojenny plakat zrobi z ciebie szanowanego dziennikarza w Niemczech" - komentowała na Twitterze ukraińska dziennikarka Daria Hirna. Owsiannikowa w lipcu rzuciła pracę w Niemczech i wróciła do Rosji, ze względu na walkę o opiekę nad dziećmi.
CZYTAJ TAKŻE: Zełenski zwalnia szefa SBU i prokurator generalną! "60 osób współpracowało z Rosją"