Tuż przed przed wielką galą polskiego boksu w Atlantic City, trener Mariusza Wacha – Marcin Machula – zapewnia w „Super Expressie”:
Mariusz wygra w trzeciej rundzie
W sobotę 24 marca w Resorts Casino w Atlantic City odbędzie się wielka gala polskiego boksu. Do ringu wyjdzie aż czterech naszych pięściarzy: Mariusz Wach, Kamil Łaszczyk, Przemysław Majewski oraz Artur Szpilka. „Super Express” odwiedził Global Boxing, by podglądnąć trening Mariusza Wacha, którego pojedynek z Tye Fieldsem będzie walką wieczoru podczas nadchodzącej gali. „Wiking” do najbliższego pojedynku przygotowuje się ostro pod czujnym okiem Marcina Machula, który mówi nam o treningu oraz szansach Mariusza na wygraną i obronę tytułu WBC International w wadze ciężkiej.
SE: – Jak idą przygotowania treningowe z Mariuszem Wachem?
Marcin Machula: – Jesteśmy w ostatniej fazie przygotowawczej. Pracujemy w tej chwili nad jego ekspozywnością i dynamiką. Im bliżej walki, to faza intensywniejsza. Ostatni tydzień przed pojedynkiem schodzimy trochę i staramy się, by treningi były mniej wyczerpujące.
Na czym się koncentrujecie?
– W poniedziałki, środy i piątki treningi Mariusza składają się ze sprintu, treningu technicznego, treningu siłowego, ćwiczeń dynamicznych. Wtorki, czwartki i soboty są to głównie sparingi. Równie ważna jest też dieta, powiem nawet że to 90 proc. sukcesu. To jest ich paliwo. Nieważne, czy chcesz zrzucić wagę, czy chcesz wagę zwiększyć, czy chcesz po prostu zachować doskonały performance.
Ile przeciętnie traci się na wadze podczas takiego treningu?
– Około kilka tysięcy kalorii dziennie. Mariusz podczas jednego treningu potrafi stracić około 6-8 funtów. Trening trwa około godziny, do półtorej. Ktoś powiedziałby, że to niewyobrażalne, ale przy jego wadze i przy takiej intensywności treningu to jest całkiem normalne. Przypuszczalna waga Mariusza w wieczór walki to ok. 255 funtów, jeszcze nam zostało do zbicia kilka funtów.
Jak oceniasz szanse Mariusza?
– Z Tye Fieldsem? Nie mam żadnych wątpliwości, że Mariusz wygra. To będzie druga, trzecia runda, knock out. JM
Przy Kliczce nie byłem sobą
– mówi przed kolejnym pojedynkiem Tomasz Adamek (44-2, 28 KO)
– W czasie tamtej walki nie byłem sobą. Popełniliśmy błąd, że nie przyjechaliśmy do polski na 10 tygodni przed walką, by mieć więcej czasu na aklimatyzację – tak Tomasz Adamek (44-2, 28 KO) wspomina dziś przegrany pojedynek z Witalijem Kliczką. – Walka z Aguilerą będzie dla mnie testem, po dłuższej przerwie. Po tym pojedynku zawalczę w czerwcu w Prudential Center, ale za wcześnie jeszcze mówić z kim się zmierzę, najpierw muszę pokonać Aguilerę – mówi nasz pięściarz.
W ostatni czwartek Adamek wziął udział w telekonferencji przed walką z Nagy Aguilerą (17-6, 12 KO), którą stoczy w sobotę 24 marca w Aviator Sports Complex na nowojorskim Brooklynie. W konferencji wzięło udział kilkunastu dziennikarzy. Najwięcej pytań dotyczyło wrześniowego pojedynku z Kliczką.
– Tomek w tamtej walce z Kliczką walczył tak jakby nie miał nóg. Przed najbliższą walką w czasie treningów pracowaliśmy nad wieloma elementami, nie mogę się doczekać, by zobaczyć jak Tomasz zaprezentuje się w ringu w czasie walki z Aguilerą. Chciałbym by do tego pojedynku utrzymał swą wagę w granicach do 230 funtów (104.55 kg), bo z taką masą czuje się bardzo dobrze, zadaje szybkie i mocne ciosy. Przed walką z Kliczką ważył 216 (98 kg) i nie była to dla niego odpowiednia waga – dodaje trener Tomasza Roger Bloodworth.
MR, na podst. Adamek Team