Ścieki na początku ubiegłego tygodnia trafiły początkowo bezpośrednio do rzeki Raisio. Przez kilka dni, aż do piątku, nikt nie zauważył jednak nieprawidłowości. Jak się okazało, w trakcie przeprowadzania remontu sieci kanalizacyjnej wykonawca podłączył linię ściekową do niewłaściwej studzienki. Jak ogólnie wyjaśniono, winnym tego jest zwykły "błąd ludzki".
Miejska oczyszczalnia w Turku zdradziła, że wyciek stanowi około 40 procent średniego dziennego przepływu oczyszczalni. Dyrektor Mirva Levomaki oświadczyła, że jej przedsiębiorstwo "bierze na siebie odpowiedzialność za możliwe konsekwencje wycieku". Mają zostać przeprowadzone rozmowy z podwykonawcą, a władze ustalą, kto odpowiada za skutki środowiskowe.
Co na to eksperci? Choć sam wyciek uznali za poważny, to przyznali, że na szczęście zdarzył się on o tej porze roku, gdyż gdyby do takowego doszło latem, skutki byłyby dużo poważniejsze. Inspektor Ely Sanna Kipina-Salokannel oceniła, że ścieki, które dostały się do rzeki, nie będą miały na nią większego wpływu, podobnie jak na jakość wody pitnej (gdyż spłynęły od razu do morza).