W to, co stało się we Włoszech w nocy ze środy na czwartek (30/31 sierpnia), trudno uwierzyć. Pięciu robotników pracujących na torach kolejowych w okolicy miasteczka Brandizzo koło Turynu na północy Włoch zginęło po tym, gdy najechał na nich przejeżdżający pociąg. Skład, przewożący puste wagony, pędził z prędkością 160 km na godz. Do tragedii doszło w momencie, gdy robotnicy zmieniali szyny kolejowe. W sumie pracowało tam wtedy siedem osób. Dwóch mężczyzn, którym udało się przeżyć, zostali już wypisani ze szpitala. Muszą jednak zostać objęci opieką psychologiczną, bo są w ciężkim stanie psychicznym.
Włochy. Pociąg zabił pięciu robotników. Zmieniali szyny
Jak mogło dojść do tragedii? Dwóch maszynistów, którzy kierowali składem twierdzi, że mieli zielone światło. Dodatkowo utrzymują, że nie dostali żadnej informacji o tym, że nocą na torach mają być prowadzone prace. Obaj zostali zwolnieni. Agencja informacyjna ANSA cytuje oświadczenie państwowego przedsiębiorstwa kolejowego Ferrovie dello Stato (FS). "Jeśli chodzi o prędkość pociągu, warunki na tej linii pozwoliły na osiągnięcie na tym odcinku maksymalnej prędkości 160 km na godz. Sprawa jest inna: zgodnie z procedurami prace powinny rozpocząć się dopiero po przejeździe pociągu".
Tragedia we Włoszech. "Ludzki błąd"?
Tymczasem burmistrz Brandizzo, Paolo Bodoni, powiedział po rozmowie z robotnikami obecnymi na stacji, że przyczyną tragedii mógł być błąd w komunikacji między zespołem pracowników, który został uderzony, a osobami odpowiedzialnymi za koordynację prac. "Kolega ze służb powiedział mi, że widział przerażającą scenę z fragmentami ludzkimi w promieniu 300 metrów. To ogromna tragedia".
Tragedia na kolei. Próbowali hamować, było za późno
Włoski dziennik "Corriere della sera" opisuje prawdopodobny przebieg wypadku. To wstrząsające. "Zginęli Kevin Laganà (22 l.), Michael Zanera (34 l.), Giuseppe Sorvillo (43 l.), Giuseppe Aversa (49 l.) i Giuseppe Saverio Lombardo (53 l.). Ich losy skrzyżowały się z Marcello Pugliese (52 l.) i 29-letnim Francesco Gioffrè, maszynistami pociągu. O 23.47 w środę Gioffrè i Pugliese zauważyli na torach grupę pracowników, ale było już za późno. Pociąg zatrzymał się kilkadziesiąt metrów za miejscem uderzenia i nie ma sensu w tym miejscu opisywać szczegółów tego, co pozostało po ciałach robotników. Kiedy ucichł hałas złomu hamulcowego, powietrze wypełniły się rozpaczliwymi słowami ocalałych, przerażającymi komentarzami tych, którzy coś widzieli lub słyszeli, krzykami tych, którzy byli świadkami tej tragedii". Włochy pogrążone są w żałobie. Trwa dochodzenie, które ma wyjaśnić, jak mogło dojść do tego niewyobrażalnego dramatu.