Była sobota, godz. 1.45. Niemal wszyscy pasażerowie autokaru firmy Sindbad jadącego do Aachen spali. Nagle poczuli mocne szarpnięcie, huk. Autobus wypadł na przeciwległą jezdnię autostrady. Zderzył się czołowo z busem, którym jechało siedem osób - później okazało się, że byli to Polacy. Autokar spadł ze skarpy. Z ciemności zaczęły wydobywać się przeraźliwe krzyki pasażerów. Pokrwawieni pomagali sobie nawzajem. Uwalniali ludzi, którzy nie mogli o własnych siłach wydostać się z wraku. Na miejscu szybko pojawiły się ekipy ratunkowe. Dla 7 osób jadących busem i 2 pasażerów autokaru było już za późno. Zginęli na miejscu. Kolejny pasażer autobusu zmarł w szpitalu. Do klinik w Dreźnie oraz w Miśni i Pirnie trafili ranni w wypadku. 40 z nich ma poważne obrażenia, w tym 9 jest w stanie krytycznym. 15 osób po opatrzeniu mogło wczoraj opuścić szpitale. Poturbowani Ukraińcy po uzyskaniu pomocy lekarskiej udali się w dalszą drogę.
- Na razie udało się zidentyfikować siedem ofiar. Trwa także aktualizacja listy osób poszkodowanych. Policja niemiecka musi być pewna ustaleń, wtedy poda więcej informacji - informuje Michał Bolewski, wicekonsul RP w Berlinie.
Według śledczych wypadek spowodował prawdopodobnie 44-letni kierowca autokaru firmy Sindbad. Możliwe, że zasnął za kierownicą. Na razie ma status podejrzanego, ale może zostać oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci.
Zarząd Sindbada wydał oświadczenie, w którym napisał m.in, że autobus marki Setra 431 DT ostatnie badania techniczne przeszedł 8 lipca br. Był sprawny.
Moja siostra przeżyła, bo zamieniła się miejscami
W autobusie panowały rozpacz i przerażenie. Moja siostra przeżyła tylko dlatego, że zamieniła się miejscami z inną kobietą - mówi Ewelina Hoffmann (28 l.), siostra jednej z pasażerek autokaru Sindbad.
Rodziny poszkodowanych już po kilku godzinach od wypadku przyjechały do Drezna, aby dowiedzieć się, co dzieje się z ich bliskimi. Niektórzy jechali nawet 600 km. Dla wielu z nich podróż do miejsca tragedii to był koszmar. Zewsząd słychać było przejmujący płacz i lament. - Byłam u mojej siostry Michaliny w szpitalu. Ma złamany kręg, wciąż ma fragmenty szkła w ciele. Musi przejść operację. Opowiadała, że to była prawdziwa masakra. Najprawdopodobniej większość pasażerów spała i nie wiedziała, co się dzieje. Poczuli mocne uderzenie i potężny huk. Wszystko latało w powietrzu, nawet ludzie. Wiele osób było rannych, wiele krzyczało. Panowały rozpacz i przerażenie. Na ich oczach umierali inni.
Moja siostra sama zawiadomiła pogotowie. A przeżyła tylko dlatego, że zamieniła się miejscami z inną pasażerką. Autokar był dwupiętrowy. Siostra usiadła na dole, a ta kobieta na górze. Okazało się, że nie żyje. Nie wiadomo, dlaczego doszło do tego wypadku, ale pasażerowie między sobą mówią, że kierowca mógł zasnąć za kierownicą - mówi ze łzami w oczach pani Ewelina.
Obudził mnie huk i krzyki rannych
Wszyscy latali w powietrzu. Pękały szyby - mówi jedna z pasażerek autokaru Sindbad. Podróżni nawet nie przypuszczali, że spotka ich taka tragedia. Nic jej nie zapowiadało. Kiedy doszło do wypadku, większość pasażerów spała.
Porozrzucane bagaże, krew, fragmenty blachy i szyb - autostrada A4 pod Dreznem po tragicznym wypadku przypominała pobojowisko. Podróżni nie mogą uwierzyć, że w ogóle do niego doszło. - Byłam w kompletnym szoku. Spałam i nagle poczułam potężne uderzenie. Huk był przeraźliwy. Autobus przekoziołkował ze dwa razy. Ja żyję dzięki drugiemu kierowcy, który najpierw wyniósł jedną kobietę, później mnie i położył na przewróconym autokarze. Panowała panika, wszędzie była krew, pasażerowie krzyczeli. Jednak trwało to tylko chwilę. Później wszyscy zaczęli sobie nawzajem pomagać. Ci, którzy mieli siły, pomagali wydostać się z autokaru tym, którzy nie byli w stanie wyjść samodzielnie - mówi jedna z pasażerek autokaru Sindbad. Kobieta wracała do domu do Düsseldorfu z urlopu w Polsce. W wyniku wypadku ma złamaną rękę i będzie musiała przejść zabieg. Ze szpitala wyszła na własne żądanie i sama kontynuowała podróż do domu. Tam podda się operacji.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail