– Kontynuujemy poszukiwania i apelujemy do lokalnej społeczności o wszelką pomoc. Parking, gdzie znaleziono samochód Anny, położony jest w miejscu gdzie znajduje się wiele szlaków, ścieżek. Może ktoś coś widział, każda informacja jest na wagę złota. Mamy nadzieję, że razem znajdziemy Annę i bezpiecznie połączymy z rodziną – mówił porucznik Brandon Daniels, na konferencji prasowej w posterunku Pennsylvania State Police Embreeville w West Bradford. – Obecnie każdy trop śledztwa jest brany pod uwagę, nie wykluczamy niczego jeżeli chodzi o powody zniknięcia Anny Maciejewskiej – mówił dalej porucznik Daniels. Dodał, że mąż Polki, Allen Gould (52 l.) zgłosił zaginięcie żony 12 kwietnia, czyli dwa dni po tym, jak 10 kwietnia wyszła do domu, by jechać do pracy. – Współpracował, udzielił cennych informacji policjantom, którzy przyjechali do domu. Obecnie kontynuujemy z nim współpracę za pośrednictwem jego prawnika – powiedział porucznik Daniels.
Przypomnijmy, Polka po raz ostatni była widziana 10 kwietnia o 9.45 rano wyszła z domu przy Hedgerow Lane i odjechała do pracy w Voya Financial w West Chester, gdzie wracała po dłuższej nieobecności. Jak donosiły agencje, powołując się na policję, „była w wielkim pośpiechu”… Nigdy tam jednak nie dojechała, do domu również nie wróciła. Jej porzucony samochód znaleziono na parkingu oddalonym o około 4 mile od domu. Wcześniej, planowała podróż do Polski, by być na urodzinach ojca, plany jednak zmieniła, a z bliskimi kontaktowała się z SMS-ami. Matka Anny powiedziała nam, że 30 marca, w urodziny taty, nie zadzwoniła do niego z życzeniami tylko wysłała wiadomość, co było do niej bardzo niepodobne. Od tamtej pory żaden z jej znajomych ani rodzice z nią nie rozmawiali… Tymczasem „Super Express” dowiedział, że Anna cierpiała na depresję. Informację potwierdziła jej mama Janina Maciejewska. - W ubiegłym roku córka była w ciąży i bardzo się z tego powodu cieszyła. Niestety, poroniła na jesieni i bardzo to przeżyła, jak każda matka w takiej sytuacji. Korzystała jednak z pomocy lekarza i uczestniczyła w spotkaniach grup wsparcia. Szybko wróciła do siebie, pracowała, miała plany i nigdy nie zostawiłaby synka. Okazało się, jak sama stwierdziła, jej złe samopoczucie było spowodowane nie depresją, ale anemią. Straciła dużo krwi przy zabiegu. Gdy była w Polsce na święta Bożego Narodzenia czuła się już dobrze, ponieważ przyjmowała żelazo i witaminy - powiedziała nam pani Janina.
Matka zaginionej Polki z Pensylwanii: Ania nie zostawiłaby synka
Policja stanowa z Pensylwanii kontynuuje poszukiwania zaginionej w zeszłym miesiącu Anny Bronisławy Maciejewskiej (43 l.). Apeluje, wraz z rodziną i przyjaciółmi, o każdą informacje i pomoc. Tymczasem matka Polki, Janina Maciejewska wyjawiła „Super Expressowi”, że córka w zeszłym roku poroniła i wpadła w depresję. Leczyła się i ponad wszystko kochała swojego czteroletniego synka, którego – jak twierdzi pani Janina – nigdy nie porzuciłaby.