Meghan Markle i książę Harry zaprzyjaźnili się z przestępcami z Nigerii poszukiwanymi przez władze USA. Szokujące fakty ujawnione przez prasę
Meghan Markle i książę Harry dopiero co wrócili do Los Angeles z Nigerii. Co tam robili? Zdjęcia z wyprawy przypominają relację z typowej zagranicznej wizytacji pracujących członków rodziny królewskiej, którymi Sussexowie już przecież od dawna nie są. Ale niczym księżna Kate i książę William przecinali wstęgi, przytulali dziatwę, oglądali ludowe tańce i ściskali ręce lokalnych notabli. I właśnie to ostatnie sprawiło, że mająca promować działalność charytatywną Sussexów wyprawa do Nigerii okazała sie wizerunkową katastrofą. Jak podaje Daily Mail, osoby, z którymi Meghan i Harry mocno zbratali się w Nigerii, to po prostu przestępcy. O kogo chodzi?
Sussexowie dostali „wszystko, czego chcieli”, ponieważ „są członkami rodziny królewskiej”
Dziennikarze najpierw podnieśli temat założyciela nigeryjskiej linii lotniczej Air Peace. Dr Allen Onyema zapewnił Meghan Markle i jej mężowi bezpłatne loty po całej Nigerii. Rzecznik przewoźnika powiedział DM, że Sussexowie dostali „wszystko, czego chcieli”, ponieważ „są członkami rodziny królewskiej”. Tymczasem Onyemie grozi w USA, gdzie jest poszukiwany, szereg zarzutów związanych z rzekomymi oszustwami na miliony dolarów. Federalny akt oskarżenia w tej sprawie pochodzi z 2019 roku. Zarzucono w nim Onyemie „wykorzystanie swojego statusu lidera biznesu i dyrektora linii lotniczych do wyprania ponad 20 milionów dolarów z Nigerii za pośrednictwem amerykańskich rachunków bankowych”.
Nigeryjski król i szef linii lotniczych oskarżeni o oszustwa w USA i o pranie pieniędzy. Meghan i Harry o niczym nie wiedzieli?
To nie wszystko. Podejrzaną personą jest również nigeryjski król (!), jeden z trzech, których poznali Meghan i Harry. Jak podawał kilka lat temu portal SaharaReporters, Oba Akanbi został deportowany ze Stanów Zjednoczonych do Nigerii w 1999 roku po skazaniu go za przestępstwo, za które grozi do 20 lat więzienia. Również chodziło o oszustwo. Tymczasem w Nigerii Harry żartobliwie nazwał nigeryjskich "royalsów" "swoimi nowymi teściami". Chodziło o wypowiedź Meghan, która stwierdziła, że test DNA wykazał u niej w 43-procentach nigeryjskie pochodzenie. Na zdjęciach z wyprawy wyraźnie widać, że Sussexowie nie szczędzili serdecznych uśmiechów obu tym panom. Oczywiście jest możliwe, że nie mieli zielonego pojęcia o ich przeszłości. To by jednak oznaczało, że ich PR-owy zespół jest skrajnie niekompetentny, podobnie jak oni sami. Jak mogli nie sprawdzić, z kim będą się zadawać na oczach całego świata i kto oraz z jakiego powodu funduje im szereg luksusowych lotów?