Wprowadzając kolejne podwyżki opłat za przejazd metrem przedstawiciele Metropolitarnych Zakładów Komunikacyjnych (MTA) zawsze obiecują, że usprawnią komunikację, zredukują opóźnienia i zwiększą częstotliwość kursowania pociągów. Jak do tej pory jednak nie udało się im raczej słowa dotrzymać. Prawda jest taka, że dojazdy metrem stają się coraz bardziej uciążliwe i pochłaniają coraz więcej czasu. Z raportu rewidenta wynika, że liczba pociągów, które przyjeżdżają na czas spadła z 80.5 proc. do 74 proc. w dni powszednie oraz z 85.4 proc. do 81.2 proc. w weekendy. Spośród wszystkich linii metra, najmniej punktualna jest czwórka, bo zaledwie 49.2 procent pociągów tej linii przyjeżdżało na czas. Tylko trzy linie mogą „pochwalić” się ponad 90-procentową punktualnością. Są to J/Z – 92.1 proc. na czas oraz L – 93.7 proc. na czas. Jeżdżąca z Brooklynu na Manhattan „elka” jest najbardziej punktualną linią spośród wszystkich.
Metro jeździ jak chce, a miało punktualnie. Urzędnicy nie dotrzymali słowa
2015-08-14
2:00
W przedwojennej Polsce nie było co prawda metra, ale zegarki można było regulować według przyjazdu pociągu. A w Nowym jorku metro jest i z jego punktualnością jest coraz gorzej. Przez ostatnie 12 miesięcy aż pół miliona pociągów było opóźnionych. Najgorszą linią pod tym wzgledem jest „czwórka”, a najlepsza „elka” -wynika z raportu Głównego Rewidenta Stanu Nowy Jork Thomasa DiNapoli.