Ten dzień zaczął się dla Belly Mujingas (+47 l.) w piękny sposób, a zakończył się koszmarem, który doprowadził do jej śmierci. Pracująca na dworcu kolejowym Victoria Station w Londynie kobieta o poranku otrzymała od swojej córeczki kartkę z życzeniami na Dzień Matki. Z uśmiechem poszła do pracy, a tam jej nastrój od razu się pogorszył. Szef kazał jej pracować wśród pasazerów, na peronie, bez żadnej ochrony - maseczki, przyłbicy czy rękawiczek. Trudna rada, Belly wraz z koleżanką ruszyły na swoją zmianę.
W pewnym momencie zauważyły dziwnie zachowującego się mężczyznę. Mógł być pod wpływem narkotyków lub mieć problemy psychiczne. - Mam koronawirusa! - powiedział, kiedy do niego podeszły, a potem... napluł kobietom prosto w twarze! Przerażone pracownice dworca zgłosiły wszystko swojemu szefowi, ale on nawet nie wezwał policji. Belly bała się, że zachoruje i umrze. Niestety, wkrótce okazało się, że spotkany na dworcu szaleniec nie żartował. Obie kobiety trafiły do szpitala z koronawirusem, a Belly zmarła. Jej rodzina nie zamierza odpuścić. Chce, by policja znalazła mężczyznę z dworca i by odpowiadał on za zabójstwo. Musi też zostać wyjaśnione, czemu pracownicy dworca nie mieli żadnej ochrony i dlaczego sprawy nie zgłoszono do organów ścigania od razu.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj