Karadzić po raz drugi stanął przed Trybunałem w Hadze. Były przywódca bośniackich Serbów, okrzyknięty przez media "rzeźnikiem z Bałkanów", nie przyznaje się do postawionych mu zarzutów. Jego zdaniem, proces nie będzie sprawiedliwy, bo - jak tłumaczył - trybunał jest instytucją zależną od NATO, "które chce go zniszczyć".
Podczas przesłuchania Karadzić podawał szokujące fakty. Zeznał m.in., że w latach 90-tych zawarł z ówczesnym ministrem rządu amerykańskiego Richardem Holbrookiem umowę, zgodnie z którą miał nie stanąć nigdy przed sądem, jeśli wycofa się z życia publicznego.
Karadzić skarżył się również na swoje zatrzymanie. Według niego, zostały naruszone procedury. Jak zeznał, został zatrzymany wcześniej niż informowały o tym serbskie władze i przez trzy dni był przetrzymywany przez nieumundurowanych mężczyzn. Nie pozwolono mu na kontakt z adwokatem czy rodziną.
Radovan Karadzić ukrywał się w Serbii przez 13 lat. Został zatrzymany pod koniec lipca, a 31 lipca pierwszy raz stanął przed obliczem Trybunału do Spraw Zbrodni w byłej Jugosławii. Kolejne przesłuchanie "Rzeźnika z Bałkanów" odbędzie się 17 września. Proces rozpocznie się prawdopodobnie w styczniu.
Podobnie jak wcześniej prezydent Serbii Slobodan Miloszević, Karadzić zdecydował, że będzie bronił się sam. Zdaniem komentatorów, to może znacznie przeciągnąć proces, bo Karadzić będzie wygłaszał mowy zamiast odpowiadać na pytania. Miloszević w ten sposób uniknął wyroku - po sześciu latach zmarł w haskim więzieniu, nie doczekawszy końca procesu.