Skandal z zatruciem ołowiem trwa już od zeszłego roku. Zaczęło się od tego, że w szpitalach czy podczas wizyt lekarskich u dzieci zaczęto wykrywać niepokojąco wysoki poziom ołowiu, który może zagrażać ich zdrowiu i życiu. Okazało się też, że wszystkie dzieci mieszkają w jednym z bloków zarządzanych przez miejską agencję New York City Housing Authority (NYCHA). Po wszczęciu dochodzenia wyszło na jaw, że władze miasta nie dokonywały koniecznych inspekcji pod względem zawartości ołowiu w farbach, którymi pomalowano ściany apartamentów. Raporty, że takowe się odbywały, były fałszowane. Przedstawiciele NYCHA przyznali się do tego, tłumacząc między innymi, że sprawdzenie wszystkich mieszkań jest fizycznie niewykonalne. Skandal więc zaczął narastać i unaocznił kolejne zaniedbania ze strony agencji. Mieszkania nie przechodziły koniecznych remontów, na ścianach był grzyb, nie działała klimatyzacja czy ogrzewanie. Dodatkowo apartamenty były zarobaczone. Jednym zdaniem lokatorzy żyli w warunkach narażających ich zdrowie.Sprawa w końcu otarła się o sąd i Bill de Blasio obiecał ponad 2 mld dol. na konieczne reperacje. Traz na światło dzienne wychodzi następne zaniedbanie ze strony miasta.
Wydział Zdrowia poinformował, że od 2012 do 2016 r. u 820 dzieci poniżej szóstego roku życia stwierdzono wysoki poziom ołowiu we krwi. Wszystkie mieszkały w osiedlach zarządzanych przez New York City Housing Authority. Przedstawiciele City Hall przyznali w sobotę, że zdawali sobie z tego sprawę. Mimo wszystko nie zrobili nic…
l
Miasto narażało życie 820 dzieci!
2018-07-02
0:31
To naprawdę skandaliczne! Administracja Billa de Blasio (52 l.) przyznała w sobotę, że wiedziała o 820 dzieciach z miejskich osiedli, u których wykryto niebezpieczny poziom ołowiu. Mimo tej wiedzy nie zrobiła nic, aby poprawić warunki w mieszkaniach i dokonać inspekcji.