Bulwersującą niemal wszystkich Czechów sprawę opisuje między innymi Blesk.cz. Chodzi o postawę burmistrz miasteczka Zátor, Salome Sýkorovej (60 l.). Od 10 września meteorolodzy w Czechach ostrzegali, że nadciągają deszcze porównywalne z tymi, które doprowadziły do ogromnej powodzi w 1997 roku. Podczas gdy wszyscy mieszkający na zagrożonych wielką wodą terenach zaczęli przygotowywać się do nadejścia fali, burmistrz wsiadła w samolot i poleciała na egzotyczne wakacje do Azji. Wtedy zaczął się koszmar.
Koszmar w Czechach. Wsie zalane, domy do rozbiórki
"Wieś Zátor w regionie Bruntál jest jedną z najbardziej dotkniętych powodzią. W środę koparki zburzyły pierwsze domy, które inżynier budowlany nakazał przekazać do rozbiórki. Konsekwencje są katastrofalne" - pisze Blesk. Przytacza też to, co w mediach społecznościowych napisała przed dwoma dniami zastępczyni burmistrz Zátoru, Jiřina Míčková. "Dziś minęło siedem dni od powodzi, ale niektóre obszary są nadal zalane. Robimy, co możemy". Ze wstępnych szacunków wynika, że wieś została spustoszona jeszcze bardziej, niż w 1997 roku. Sýkorova jednak nic sobie z tego nie robi. Nie dość, że trzy dni przed zapowiadaną powodzią pojechała na urlop, to mimo tak fatalnej sytuacji w jej miasteczku, ani myśli z niego wracać. "Kiedy do niej zadzwonili, że jest powódź, żeby wróciła, powiedziała, że nie wróci, że wakacje kosztują 150 tys. koron [ponad 25 tys. zł - przyp. red.]" – powiedziała portalowi jedna z mieszkanek wsi.
Czechy. Powodziowa apokalipsa, pani burmistrz na wakacjach
Redakcja Blesk.cz skontaktowała się z burmistrz. Niewiarygodne, co kobieta powiedziała w rozmowie z dziennikarzem. "We wtorek, 10 września, poleciałam do Azji na wakacje, które planowaliśmy od wiosny. Nigdzie nie było wzmianki o tym, że doszło do powodzi lub że istnieje jakieś niebezpieczeństwo. Płyniemy statkiem, nawet gdybym chciała wrócić, to jest to bardzo skomplikowana sytuacja. Przykro mi, ale tak właśnie jest". Mieszkańcy są zbulwersowani. "Nie obchodzi jej, że tutaj jest apokalipsa, ona się świetnie bawi". "Ludzie przy następnych wyborach będą pamiętać, kto się o nich zatroszczył. Na pewno nie była to Salome. Wiceburmistrz biegała po kolana w błocie, wodzie i gruzach, dbała o mieszkańców, nie wiedząc nawet, w jakim stanie jest jej własny dom. A pani burmistrz pozostaje tylko życzyć pięknych i słonecznych wakacji" - mówią ludzie.