Drony znów zaatakowały Moskwę. Dmitrij Miedwiediew grozi bronią atomową. "Po prostu nie ma innego wyjścia"
Drony znowu nadleciały nad Moskwę, ponownie są uszkodzone budynki. Taką informację podały dziś, 1 sierpnia rano zarówno źródła ukraińskie, jak i rosyjska agencja TASS. Dron trafił w ten sam szklany wieżowiec w centrum biznesowym, co dwa dni temu, podczas podobnego ataku. Nie ma ofiar w ludziach. Czy tak wygląda kolejny etap ukraińskiej kontrofensywy? Jaka będzie reakcja Rosji? Na razie jest reakcja Dmitrija Miedwiediewa. Były prezydent oraz premier Rosji, dziś wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, specjalizuje się nie od dziś w grożeniu nuklearną apokalipsą i końcem świata. Teraz znowu przemówił. "Jeżeli wyobrazimy sobie, że ofensywa [Ukraińców] przy wsparciu NATO zakończy się sukcesem i zajmą część naszych ziem, to musielibyśmy na mocy przepisów dekretu Prezydenta Rosji z dnia 06.02.2020 przejść do użycia broni jądrowej. Po prostu nie ma innego wyjścia. Dlatego nasi wrogowie muszą modlić się do naszych wojowników, by nie pozwolili na wybuch globalnego ognia nuklearnego” - wieszczył "zmiennik Putina".
Zełenski: "Ukraina staje się coraz silniejsza, a wojna stopniowo powraca na terytorium Rosji"
„Nasze Siły Zbrojne, odpierając kontrofensywę zbiorowego wroga, chronią obywateli Rosji i naszej ziemi. To jest oczywiste dla wszystkich przyzwoitych ludzi. Ale poza tym zapobiegają światowym konfliktom. Bezzałogowy statek powietrzny Posejdon przyłącza się do gratulacji [z okazji Dnia Marynarki Wojennej] i zaleca wrogom naszego kraju modlitwę o zdrowie dla wszystkich rosyjskich marynarzy” – dodał Miedwiediew. Co na to Ukraina? Wołodymyr Zełenski nie przestraszył się pogróżek Miedwiediewa. "Ukraina staje się coraz silniejsza, a wojna stopniowo powraca na terytorium Rosji, do jej symbolicznych centrów i baz wojskowych" - powiedział prezydent Ukrainy. Ukraina oficjalnie nie przyznaje się do ataków na Moskwę.