Kiedy zamykaliśmy to wydanie "Super Expressu", pojawiały się sprzeczne informacje na ten temat. Kreml stanowczo zaprzeczył, jednak reporterzy Polsatu na drodze do Tbilisi napotkali rosyjskie czołgi.
Nie tylko przywódcy państw Europy Środkowej, którzy zjawili się we wtorek w Tbilisi, kwestionują szczerość rosyjskich władz. W ostrych słowach działania rosyjskie potępił prezydent Stanów Zjednoczonych George Bush (63 l.). - Rosja wiele ryzykuje i stawia pod znakiem zapytania stosunki z USA, UE i resztą świata - stwierdził Bush. USA udzieliły zresztą Rosji wotum nieufności, odwołując po spacyfikowaniu Gruzji wspólne manewry morskie, które miały rozpocząć się w przyszłym tygodniu na Pacyfiku. W odpowiedzi na to minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow (58 l.) stwierdził, że Stany muszą wybrać między Gruzją a partnerskimi relacjami z Moskwą. Amerykanie najwyraźniej nie przestraszyli się gróźb rosyjskiego niedźwiedzia i wciąż stają w obronie Gruzji. Zamierzają wysłać tam pomoc humanitarną. Co więcej, amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice (54 l.) wybiera się z wizytą do Tbilisi, by pokazać amerykańskie poparcie dla byłej republiki sowieckiej.
Rosja i Gruzja zaakceptowały plan pokojowy przygotowany przez prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego (53 l.). Widać jednak, że Miedwiediew nie ma zamiaru dotrzymać obietnic. Wcześniej prezydent Rosji uzasadniał operację zbrojną w Gruzji tragedią mieszkańców Osetii, których setki miały zginąć z rąk Gruzinów. Premier Władimir Putin (56 l.) oskarżył wojska gruzińskie o ludobójstwo. Ale trudno wierzyć rosyjskim przywódcom, bo do dziś nie przedstawili światu żadnych dowodów gruzińskich "zbrodni" w Osetii.