Miedwiediew zapowiedział, że jako prezydent nie zamierza ignorować zaniedbań w pracach rządu bez względu na koleżeńskie stosunki łączące go z Władimirem Putinem.
- Wiadomo, że moje stosunki z premierem są bardzo dobre. Od dawna jesteśmy przyjaciółmi, byłem pracownikiem w administracji Putina. Teraz pracujemy razem, ja jako prezydent; on jako premier, którego powołałem i dlatego między nami panują koleżeńskie relacje - powiedział Miedwiediew.
- Nie znaczy to jednak, że jako prezydent powinienem zamykać oczy na problemy, które istnieją. Dlatego podczas spotkań z rządem i z poszczególnymi ministrami, zwracam uwagę na zaniedbania które zauważam; jest to najzupełniej normalne - zapewniał.
Są tylko dwa "ale". Dawniej to Miedwiediew - jak sam zresztą wspomniał - był pracownikiem Putina. Po drugie, Miedwiediew tylko dlatego mógł powołać Putina na premiera, że wcześniej Putin namaścił go na prezydenta.
Co prawda, Putin niejednokrotnie oświadczał, że nie będzie wpływał na sferę działań prezydenta, ale nie ma wątpliwości, kto w tym duecie gra główną rolę.