Decyzja jest nieodwołalna - właściciele kasyn i jednorękich bandytów do końca czerwca muszą zwinąć interes. Po tym terminie Moskawa ma być czysta od hazardu. Skąd ten pośpiech? Właściwie wynika on z zaniedbań urzędników. O tym, że kasyna mają zniknąć z rosyjskich miast, wiadomo było od 2006 roku. Wtedy Duma przyjęła odpowiednią ustawę. Nikt jednak nie wierzył, że nowe przepisy rzeczywiście wejdą w życie.
Tymczasem postarał się o to sam Dmitrij Miedwiediew, który ostatnio wezwał na dywanik mera Moskwy i szefa rosyjskiej służby podatkowej. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Wszyscy właściciele kasyn dostali już odpowiednie pisma z "nakazem eksmisji" do jednej z czterech stref hazardu.
Jest tylko jeden problem - w sprawie stworzenia specjalnych stref nie zrobiono praktycznie nic. Póki co padły jedynie dwie propozycje lokalizacji: Ałtaj i Kaliningrad, ale konkretnych decyzji nie ma i prawdopodobnie w najbliższym czasie nie będzie.
Dlatego właściciele lokali kombinują, jak mogą. Część zamierza przekształcić je po prostu w bary i w restauracje. Bardziej przedsiębiorczy zmieniają jedynie szyldy na takie z napisem "Towarzystwo sympatyków gry w ruletkę". Mniej problemów mają miłośnicy pokera - muszą zarejestrować się jako gracze sportowi i spokojnie mogą siadać do stolika.
Jeszcze rok temu w rosyjskiej stolicy było ponad 50 legalnych kasyn i prawie 3 tysiące salonów gier. W szarej strefie działało co najmniej dwa razy więcej podobnych przybytków.