Niemcy mają nowego bohatera! Jest nim pewien bogaty mieszkaniec Dortmundu, który wygrał fortunę na loterii... i oddał ją biednym. Po prostu nie chciał, żeby jego życie się zmieniło.
Nadzieja na "szóstkę"
Jest mroźny styczeń. Kolektura lotto w mieście Munster. Pod budkę podjeżdża supersamochód, a z niego wysiada elegancki mężczyzna. Jest handlowcem, ma ok. 50-60 lat. Jest jasne, że ma pieniądze, ale hazard jest silniejszy.
Jest zapalonym graczem i od wielu lat ma nadzieję na "szóstkę". Wypełnia kupon, płaci za niego kilka euro i spokojnie odjeżdża.
Parę dni później ogląda losowanie w telewizji. Gdy padają jego numerki, 5-15-16-37-41-48, krzyczy z radości. Wygrywa 9 mln euro, czyli ponad 40 mln złotych!
Ale anonimowy milioner przez długi czas nie zgłasza się po wygraną. Szukają go całe Niemcy, w mediach aż huczy od plotek. A skromny szczęśliwiec nie może wyjść z szoku i głowi się, jak wygrana zmieni jego życie.
Dopiero w marcu, po dziesięciu tygodniach, zgłasza się do kolektury i spokojnie mówi zszokowanym pracownikom lotka: - Rezygnuję z wygranej. Pomogę innym. Nie chcę, żeby przez te pieniądze moje życie się zmieniło.
Wygrana dla fundacji
Szczęśliwy milioner postanawia pomóc biednym. Zakłada fundację i oddaje jej całą wygraną. Nadal ukrywa tożsamość. Nikt nie zna nawet jego imienia.
A zdumiony szef lotto oświadcza:
- Pierwszy raz w historii niemieckiego lotto szczęśliwiec nie wziął ani grosza i wszystko przekazał potrzebującym.