Białoruś grozi Polsce wojną. Łukaszenka podgrzewa bojowe nastroje i potajemnie prowadzi mobilizację. Doprowadzi do eskalacji?
Aleksandr Łukaszenka w niepokojący sposób uaktywnił się w obecnej fazie wojny na Ukrainie. Niedawno stwierdził, że "Polska gromadzi wojska przy granicy z Białorusią", a potem białoruski minister obrony powiedział: "Nie prowokujcie nas, to nie będziemy z wami walczyć. Nie chcemy prowadzić wojny z Litwinami czy Polakami, a co dopiero z Ukraińcami. Jeśli nie podejmiecie złych decyzji, wojny nie będzie. Jeśli jedna choćby metr białoruskiej ziemi zostanie zaatakowany, odpowiedź będzie ostra i natychmiastowa". Białoruś przekazała też Rosji 20 czołgów T-72, uformowano też "regionalne zgrupowania" wojsk Rosji i Białorusi. Putin w obliczu klęsk militarnych na Ukrainie naciska na Łukaszenkę, by dał z siebie coś więcej i nie poprzestawał na udostępnianiu swojego terytorium do rosyjskich ataków na Ukrainę. Czyżby rosyjski dyktator właśnie dopiął swego?
Na Białorusi „wprowadzono reżim operacji antyterrorystycznej". Przymusowy pobór mężczyzn do wojska stał się faktem?
Niedawno cytowano wypowiedź ministra spraw zagranicznych Uładzimira Makieja, który w wywiadzie dla rosyjskiej „Izwiestiji” powiedział, że na Białorusi „wprowadzono reżim operacji antyterrorystycznej", nie precyzując, co to oznacza. Na możliwość eskalacji wskazują też najnowsze doniesienia niezależnej Naszej Niwy. Aleksandr Łukaszenka potajemnie już zaczyna mobilizować mężczyzn do wojska - pisze Nasza Niwa, powołując się na źródła w armii Białorusi. Białoruski dyktator naciskany coraz mocniej przez Rosję urządza łapankę do wojska pod pretekstem "sprawdzianu zdolności bojowych". Zaczął od prowincji, w wielkich miastach potajemna mobilizacja nie jest jeszcze prowadzona. Ma podobno kłopoty kadrowe i brakuje mu żołnierzy, więc musi jak najszybciej uzupełniać jednostki. Będą protesty i masowe ucieczki jak w Rosji? Po ogłoszeniu przez Putina "częściowej mobilizacji" z Rosji uciekły setki tysięcy mężczyzn.