Rodzice maleńkiej dziewczynki przyszli do szpitalnej kostnicy, żeby odebrać ciało dziecka. Otulili martwą córeczkę w kocyk i już chcieli wychodzić ze szpitala, gdy ich "nieżyjące" od kilku godzin dziecko zaczęło się ruszać. - Nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom - mówiła mama noworodka. - Potem mała złapała rękę mojej matki i zobaczyliśmy, jak otwiera buzię - dodała roztrzęsiona kobieta.
Zaczęło się od tego, że Feyza (w 6. miesiącu) została zmuszona do usunięcia ciąży z powodu rozległego krwotoku wewnętrznego. W chwili "urodzenia" jej córeczka ważyła ledwie 600 gramów i zdaniem lekarzy była martwa.