Determinacja Daniela była tak silna, że zrobił wszystko, aby spotkać się z najbliższą rodziną piosenkarki. - Podczas mojej ostatniej wizyty w Stanach poszedłem do kościoła, w którym Whitney zaczęła śpiewać jako kilkuletnia dziewczynka, gdzie dojrzewała i gdzie po śmierci wystawiona została trumna z jej zwłokami. Miałem możliwość bycia w jednym z pomieszczeń, w którym Whitney często bywała, odpoczywając po śpiewaniu w kościelnym chórze. Gdy pracownicy kościoła dowiedzieli się, że jestem Polakiem i że przyleciałem zza oceanu i że tak bardzo cenię Whitney, zaprosili mnie na mszę.
- Właśnie podczas tego nabożeństwa poznałem mamę Whitney - Cissy Houston. Siedzieliśmy razem w jednym rzędzie wraz z jej przyjaciółką. Było to niesamowite przeżycie - opowiada wzruszany Daniel Jacob Dali. - Mama Whitney bardzo płakała. Była bardzo wdzięczna, że zadałem sobie tyle trudu, aby się z nią spotkać. Mówiła, że bardzo tęskni za Whitney. Jednak zdaje sobie sprawę, że życie toczy się dalej i ona musi nauczyć się żyć z tym bólem i pamiętać swoją córką taką, jaka była naprawdę - relacjonuje Daniel...
- Kiedy dowiedziałem się o śmierci Whitney, nie mogłem już zasnąć, przeglądałem mnóstwo wywiadów z nią, słuchałem jej piosenek. Jej głos oraz prezencja powalały mnie z nóg, ona była moją boginią. Byłem smutny, bo wiedziałem, że już nie spełni się moje marzenie, jakim było osobiste spotkanie się z Whitney. Kiedy już miałem wszystko zaplanowane, ona zmarła. Zacząłem czytać książki o jej całym życiu. Wówczas dowiedziałem się o wielu rzeczach na temat jej mamy. Chciałem się z nią zobaczyć, aby powiedzieć jej, jaką miała wspaniałą i utalentowaną córkę - mówi Daniel Jacob Dali.