Do brutalnego mordu, za który Van Houten początkowo została skazana na karę śmierci, a potem na dożywocie, doszło latem 1969 roku, zaledwie dzień po tym, jak wyznawcy Charlesa Mansona zamordowali żonę Romana Polańskiego, aktorkę Sharon Tate, będącą w zaawansowanej ciąży, oraz jej czworo przyjaciół. 73-letnia dziś morderczyni pomogła zabić Leno LaBiancę, właściciela sklepu spożywczego z Los Angeles, i jego żonę Rosemary. Van Houten trzymała skrępowaną Rosemary, a jej towarzysze ją mordowali. „Następnie, na polecenie wyznawcy Mansona, Charlesa Texa Watsona, Van Houten także podniosła nóż i dźgnęła kobietę kilkanaście razy. Jej krew potem wszyscy rozmazali po ścianach" - przypomina agencja Associated Press.
Leslie Van Houten wyszła na wolność. Zabijała dla Mansona
Amerykańskie media poinformowały właśnie, że skazana, po kilku latach walki o zwolnienie, właśnie opuściła warunkowo więzienie. Najbliższy rok spędzi w ośrodku przejściowym, gdzie „nauczy się żyć na wolności”. „Ona musi nauczyć się korzystać z internetu, kupować rzeczy bez gotówki. To już zupełnie inny świat, niż ten, który znała” – mówi jej prawniczka. Van Houten w czasie odsiadki skończyła studia magisterskie i teraz chce zacząć nowe życie. Bliscy osób, które zginęły z rąk wyznawców Mansona nie kryją żalu. „To druzgocące dla wszystkich rodzin ofiar, które zbiorowo cierpią z powodu bólu i straty spowodowanej kultem Mansona” – cytuje agencja AP.
Szkolna księżniczka zaczęła zabijać
Van Houten była szkolną cheerleaderką i jedną z najpopularniejszych dziewcząt w szkole. Życie zaczęło się jej wymykać spod kontroli, gdy miała 14 lat, tuż po rozwodzie rodziców. Sięgnęła po narkotyki i zaszła w ciążę, ale powiedziała, że jej matka zmusiła ją do usunięcia płodu i zakopania go w przydomowym ogródku. Niedługo później trafiła do sekty Charlesa Mansona. Była jego najmłodszą wyznawczynią.