"Jeśli człowieka otoczyć gwarancjami socjalnymi i pozwolić mu pracować tylko przez dwie godziny w tygodniu, to szybko zwariuje. I po miesiącu albo się powiesi, albo wyrżnie stu ludzi" - dowodzi Reczkałow w swoim komentarzu i nie nawiazuje do czasów ZSRR”.
– To co stało się na wyspie Utoya potwierdza tezę obowiązującą w ZSRR, że Zachód zgnił i stoi w obliczu ostatecznej katastrofy – twierdzi publicysta.
Dostaje się też i samym ofiarom Breivika:
- Zamiast rzucić się na wroga i obrzucić go plastikowymi krzesłami i kamieniami, dzwonili na policję i pisali na Facebooku: zabijają nas. To u nas, w Czeczenii, 13-letni chłopczyk zastrzelił bandytę Cagarajewa, który zabił jego ojca. A w Europie każdy zdecydowany zbój uzbrojony w broń palną bez problemu może sobie poradzić z tłumem liczącym sobie tylu ludzi co pułk strzelców zmotoryzowanych – sygeruje Reczkałow.
Czyżby Rosjanie zapomnieli już o tragedii w teatrze na Dubrowce i w szkole w Biesłanie?