- To było takie uczucie, jakby się świat kończył - relacjonuje pani Agata z Warszawy, która wraz z rodziną spędza wakacje na greckiej wyspie Kos. - Wszystko leci z każdej strony, nie możesz złapać równowagi, zewsząd dobiegają krzyki przerażonych ludzi. No po prostu groza! Pół nocy spędziliśmy z dziećmi na trawniku z dala od hotelu. Jeden syn modlił się na kolanach, drugi był siny ze strachu. Baliśmy się tsunami. Jeszcze teraz mi słabo - relacjonuje.
Szczęśliwie polska rodzina nie odniosła obrażeń. Ale nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Najbardziej ucierpiała grecka wyspa Kos. Burmistrz potwierdził dwie ofiary śmiertelne, które znajdowały się w jednym z barów, w którym na skutek trzęsienia zawalił się dach. Rannych zostało 200 osób.
Epicentrum trzęsienia znajdowało się 12 km pod dnem Morza Egejskiego, między grecką wyspą Kos a wybrzeżem Turcji. Według sejsmologów wstrząs miał magnitudę 6,7 st w dziewięciostopniowej skali Richtera.