Ale czy na pewno lokale te będą tanie...? To kwestia, jaką podnieśli na ostatnim spotkaniu z Radą Dzielnicy Greenpoint mieszkańcy i przedstawiciele miejskich agencji ds. mieszkaniowych. Otóż ich zdaniem ustalone przez inwestorów limity wysokości dochodów oraz czynszu nie kwalifikują tych lokali do tego, by mówić o nich "niedrogie". Tymczasem deweloperzy zwracają uwagę, że Affordable Housing to nie to samo, co mieszkania dla najbiedniejszych - tzw. projects. Tu należy się wykazać dochodem, aby móc się o dany lokal starać. - Czynsz, jaki będą płacić takie osoby, będzie i tak o wiele mniejszy niż lokatora, który wynajął mieszkanie na wolnym rynku - mówi David Bistricer, jeden z inwestorów. Jak przypomina portal Capital New York, inwestorzy zgodzili się na dodanie tanich mieszkań w zamian za zgodę na wybudowanie wielkich wieżowców.
Spośród tych 200 lokali 72 mają być przeznaczone dla osób zarabiających rocznie mniej niż 80 procent średniego dochodu w okolicy (area median income). Z kolei 108 lokali - dla tych, których roczny dochód jest niższy niż 125 procent, a 20 - dla zarabiających mniej niż 175 procent średniego dochodu w okolicy. Sprawa nie jest przesądzona, ponieważ rada dzielnicy chce wynegocjować z deweloperami jeszcze niższe ceny.
O jakie pieniądze chodzi?
W przypadku zarabiających
80 proc. Area median income, dochód trzyosobowej rodziny musiałby wynosić 62 000 dolarów. Rada Dzielnicy zasugerowała jednak, by wysokość dochodu obniżyć do poziomu 40-60 procent (miałaby się zaczynać się od 30 960 dol.). Przy ustalonych przez deweloperów obecnych limitach czynsze za 1-sypialniowe mieszkanie zaczynają się od 1400-1600 dol.