Ich zdaniem Trump zagraża prawom kobiet. Wielu demonstrantów, którzy przybyli do stolicy USA, by zamanifestować swój sprzeciw wobec planowanej polityki Trumpa, przyjechało specjalnymi autobusami m.in. z Nowego Jorku, z Chicago, z Filadelfii i z Bostonu.
Na gwiazdę marszu w Waszyngtonie wyrosła Madonna, która nie przebierając w słowach zaatakowała Donalda Trumpa. -To nowa rewolucja miłości. Jesteśmy przeciwne tyranii (...) musimy się k...a obudzić, bo przyzwyczailiśmy się, że dobro zwycięża. Cóż, po wyborach nie zwyciężyło, dlatego czas na rewolucję – wydzierała się piosenkarka, a tłum wiwatował.
Przejechała się też po krytykach marszu. - Pier...cie się! To jest początek zmian, które wymagają poświęcenia, ludzi.
Transmitujące jej wulgarne przemówienie stacje telewizyjne skończyły transmisję jej występu. Telewidzowie nie usłyszeli już tego, co powiedział później. A powiedziała, że myślała o wielu okropnych rzeczach, takich jak wysadzenie Białego Domu, ale to nic nie zmieni.
Uczestnicy Marszu Kobiet mieli na głowach różowe czapki z kocimi uszami, które stały się symbolem walki z Trumpem. Nieśli transparenty z hasłami typu: „My, naród, jesteśmy silniejsi niż strach”, „Prawa kobiet to prawa człowieka” czy „Różnorodność jest amerykańska", Marsze przebiegały w pokojowej atmosferze. Wśród demonstrantów była Angela Davis, amerykańska feministka i członek Komunistycznej Partii USA, była działaczka na rzecz emancypacji Afroamerykanów w USA związana m.in. z ruchem Czarnych Panter.
Do wzięcia udziału w demonstracji, której celem było wyrażenie sprzeciwu wobec zapowiadanej w trakcie kampanii wyborczej polityki Trumpa, zachęcało wiele znanych osobistości i gwiazd filmowych, którzy nie mogą pogodzić się z tym, że wybory prezydenckie wygrał nieakceptowany przez nich Donald Trump.