Władimir Putin jest chory na raka trzustki i tarczycy oraz na Parkinsona - tak wynika z ustaleń niezależnych mediów i informacji międzynarodowych wywiadów. W pogotowiu ma kilkunastu lekarzy, którzy są dostępni 24 godziny na dobę. Na każdy wyjazd zabiera ich cały sztab, ma też dyżurnych w pobliżu wszystkich swoich posiadłości i bunkrów. Mówi się, że przyjmuje całą masę sterydów, od których wychodzą mu plamy na twarzy. Jest też podobno na silnych lekach przeciwbólowych, by w ogóle móc funkcjonować. Okazuje się, że już coraz trudniej mu pomóc.
Putin umiera? "Drętwienie, utrata czucia"
Parę dni temu stan Putina drastycznie się pogorszył. Pisze o tym autor telegramowego kanału Generał SWR, prawdopodobnie były generał Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej. "Wczoraj rano [9 kwietnia - przyp. red.] prezydent Rosji Władimir Putin poprosił o pomoc lekarską, skarżąc się na gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia. Putin skarżył się na silny ból głowy, niewyraźne widzenie, drętwienie języka i częściową utratę czucia w prawej ręce i nodze. Po tym, jak udzielono mu pierwszej pomocy, prezydent przeszedł badania, po których rada lekarska oraz specjaliści, którzy wczoraj uczestniczyli w leczeniu Putina, przepisali leki i zalecili całkowity odpoczynek przez co najmniej kilka dni" - czytamy.
Po śmierci Putina jego bliscy nie przetrwają?
Kilka godzin później Putin podobno poczuł się nieco lepiej. Jego bliscy są jednak w panice, tym bardziej że dyktator raczej nie liczy się z tym, co zalecają mu medycy. "Ignorując perswazje lekarzy i bliskich, Putin odmówił zaleconego całkowitego odpoczynku i wieczorem odbył krótkie spotkanie z przedstawicielami kierownictwa władzy i bloków wojskowych. (...) Gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia prezydenta wywołało napięcie wśród jego najbliższych. Nagła śmierć Putina postawi ich wszystkich przed nieznanym, a raczej na granicy przetrwania".