Do tragedii na ulicach Filadelfii doszło w poniedziałek wieczorem czasu lokalnego, w południowo-zachodniej części miasta (Kingsessing). 40-letni mężczyzna, którego tożsamości amerykańska policja nie zdecydowała się do tej pory ujawnić, zaczął nagle strzelać do ludzi. Zabił cztery osoby. - Wszystkie ofiary to mężczyźni: mieli 20, 22 i 59 lat. Wiek czwartej ofiary nie jest jeszcze ustalony, ale mogła mieć od 16 do 21 lat - poinformowała dla CBS policjantka z Filadelfii Danielle Outlaw.
Gazeta.pl dodaje, że uzbrojony w karabin i pistolet napastnik ranił również cztery osoby. Wśród nich jest dwuletnie dziecko i 13-latek. Amerykańskie służby poinformowały, że stan rannych jest stabilny. Po policyjnym pościgu, podejrzanego ujęto w okolicy miejsca ataku. Trafił on do aresztu, przejęto również jego broń. Funkcjonariusze dodali, że mężczyzna miał na sobie kamizelkę kuloodporną. Kom. Outlaw przekazała również, że aresztowano osobę, która "odpowiedziała ogniem na strzały napastnika". Śledczy ustalają wszystkie okoliczności ataku w Filadelfii i motywy działania sprawcy. - W tym momencie wiemy tylko, że ta osoba zdecydowała się opuścić swój dom i zaatakować inne osoby - poinformowała media.
Portal przypomina, że do strzelaniny w Filadelfii doszło raptem dzień po masowej strzelaninie w Baltimore, w stanie Maryland, w której zginęły dwie osoby, a 30 zostało rannych. Wśród poszkodowanych jest piętnaścioro dzieci. W sąsiedztwie miała odbywać się zabawa związana z corocznym świętem dzielnicy - Brooklyn Day. Brało w niej udział ponad sto osób. Sprawca nie został dotychczas ujęty.