To już kolejny wypadek, który wydarzył się podczas tworzenia treści na media społecznościowe. 27-latek pochodzący ze stanu Indiana w USA przypłacił życiem wycieczkę do Portoryko. Wybrał się tam z bratem, a plany podróżnicze szeroko opisywał na swoich kanałach. W niedzielę, 29 stycznia, wybrał się do jednego z najciekawszych miejsc w Portoryko, na klif w Cabo Rojo. Poszedł tam z telefonem, by nagrać film na TikToka. Jak potem mówili służbom świadkowie zdarzenia, w tym brat mężczyzny, Edgar był widziany po raz ostatni, jak stoi na brzegu klifu, traci równowagę, potyka się i spada z około 70 metrów prosto do wody.
Wypadek w Portoryko. Ciało 27-latka dryfowało całą dobę
O wypadku straż przybrzeżna została poinformowana około godz. 18.30. Od tamtej pory ratownicy przeczesywali okolicę w poszukiwaniu Amerykanina. Jego ciało znaleźli dobę później. "Doceniamy wysiłki wszystkich służb ratunkowych straży przybrzeżnej, policji w Portoryko i agencji partnerskich, zwłaszcza jednostki nurkowej Biura Zarządzania Kryzysowego, która była w stanie zlokalizować ciało pana Garaya w tak bardzo niedostępnym i wymagającym miejscu" - mówił potem dowódca sektora straży przybrzeżnej San Juan, kapitan José E. Díaz. Cytuje go CBS.
Dramat w Portoryko. "Ten ból jest nie do zniesienia"
"Ten ból jest nie do zniesienia, gdy pomyślę o mnie jako o starszym bracie, który mógł zrobić więcej, aby temu zapobiec" - mówił Carlos Garay. Uruchomił też zbiórkę pieniędzy, by sprowadzić zwłoki brata z powrotem do domu.