Moda na pisanie wspomnień nie ustaje. Po księciu Harrym, którego pamiętniki nie schodzą z pierwszych stron gazet od momentu, w którym zapowiedział ich wydanie, przyszła pora na Pamelę Anderson (55 l.). Gwiazda "Słonecznego patrolu" z dumą zaznacza jednak, że ona, w przeciwieństwie do księcia, swoją autobiografię napisała własnymi rękami. Modelka "Playboya" nie miała łatwego życia. Jako dziewczynka i nastolatka kilkukrotnie została zgwałcona, w tym przez swojego chłopaka i jego pięciu kolegów. W książce przyznaje, że te doświadczenia sprawiły, że nie wyobrażała sobie potem seksu bez miłości.
Pamela Anderson i Tommy Lee. "Przez tygodnie nie wychodziliśmy z łóżka"
Jej życie miłosne jednak także było dalekie od ideału. Jej najgłośniejszym związkiem był ten z muzykiem, Tommym Lee, z którym doczekała się dwóch synów. Po latach wspomina tę burzliwą relację jako prawdopodobnie jedyną, w której czuła się prawdziwie zakochana. "W ciągu pierwszych kilku tygodni prawie nie wychodziliśmy z sypialni. Paliliśmy kadzidełka, słuchaliśmy muzyki i kochaliśmy się przez cały dzień. Będąc z nim, czułam się spełniona. Nasz seks był zawsze delikatny, chcieliśmy po prostu być blisko".
Pamela Anderson: "80-latek pozbawił mnie tchu"
Anderson zdradza jednak w książce, że nocą, którą z całego swojego seksualnego doświadczenia zapamiętała jako najbardziej namiętną, była ta, spędzona w Buenos Aires z 80-letnim mężczyzną - pisze "The Sun". Gdy miała 20 lat poleciała na wakacje do Argentyny i to właśnie tam pewnej nocy została poproszona do tańca przez leciwego mężczyznę. Zatańczyli razem tango. "Był delikatny, ale stanowczy, prowadził mnie przez seksowne kroki taneczne. Jego lekki dotyk pozbawił mnie tchu, a uczucie bycia prowadzonym przez prawdziwego mężczyznę było czymś, czego nigdy nie czułam. To było jedno z najbardziej zmysłowych doświadczeń, jakie kiedykolwiek przeżyłam" - wyznaje.