Dziesiątki uzbrojonych agentów przeczesujących ekskluzywne posiadłości, ludzie wyprowadzani z domów w kajdankach, śmigłowce latające nad willami i stacje telewizyjne relacjonujące to wydarzenie niemal na żywo - tak wyglądał wczorajszy nalot na dwa ogromne domy należące do jednego z najbardziej znanych na świecie raperów - P. Diddy'ego, czyli Seana Combsa, znanego niegdyś jako Puff Daddy.
Słynny raper z poważnymi oskarżeniami
Do zakrojonej na ogromną skalę akcji agentów federalnych doszło po tym, jak Diddy został oskarżony przez kilka różnych osób o napaści na tle seksualnym, gwałty oraz handel ludźmi w celach seksualnych. Jak przypomina "Page Six", jedną z osób, która wniosła przeciwko raperowi oskarżenia, jest były producent i kamerzysta Combsa, Rodney "Lil Rod" Jones, który twierdzi, że gwiazdor wielokrotnie dopuszczał się na nim molestowania i napaści. Wszystko miało się dziać w ciągu ostatnich 10 miesięcy, podczas pracy nad nową płytą Combsa.
P. Diddy próbował uciec przed federalnymi?
Combs miał także rzekomo zastraszać i nękać 8-letnią córkę Jonesa oraz jego partnerkę, matkę dziecka. Oprócz tego kilka kobiet złożyło doniesienia w sprawie gwałtów i wykorzystywania seksualnego, jakiego miał się dopuszczać raper. Combs do żadnego ze stawianych mu zarzutów się nie przyznaje. Tymczasem w czasie, gdy służby przeczesywały jego posiadłości, on był rzekomo widziany, jak przechadza się po lotnisku w Miami, skąd niedługo później miał wylecieć jego prywatny odrzutowiec. Miał - bo jak podaje "Page Six" - ostatecznie nie wystartował, ponieważ przedstawiciele Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego przybyli na lotnisko i zatrzymali mężczyznę.