Jedna z najbardziej tragicznych wypraw w Himalaje ostatnich lat, czyli wspinaczka pod Nanga Parbat, wciąż budzi wiele pytań. Czy zrobiono absolutnie wszystko, by uratować Tomasza Mackiewicza? Czy gdyby akcję ratunkową zorganizowano wcześniej, polski himalaista mógłby zostać zabrany spod Nanga Parbat? Eli Revol, francuska wspinaczka, postanowiła opisać, jak dokładnie wyglądała akcja na ośmiotysięczniku. Przyznała również, że nie może sobie wybaczyć, że okłamała Polaka. - To był mój najlepszy partner wspinaczkowy, był mi jak brat. I teraz muszę przed sobą przyznać, że to ja go zostawiłam w górach, mimo że to nie była moja decyzja. Zostawiłam go, ale powiedziałam mu wcześniej "pomoc nadejdzie", czyli okłamałam go i ja też czuję się zdradzona. W tym momencie nie mogę tego zaakceptować, nie mogę się z tym pogodzić - powiedziała Eli Revol w rozmowie z TVN 24.
Francuzka przyznała również, że tuż po zdobyciu szczytu, zaczął się dramat. Mackiewicz nie mówił o wejściu na wierzchołek, tylko o swoich poważnych problemach ze zdrowiem.
- Tomek powiedział mi na szczycie: Eli, nie widzę, widzę cię bardzo niewyraźnie, nie widzę twojej czołówki. Tylko tyle. Kiedy weszliśmy na szczyt, był już w takim stanie, że zaczynał tracić wzrok. Powiedział: co się ze mną dzieje. Jego pierwsza reakcja to nie było: osiągnąłem szczyt, tylko: nie widzę cię. Kiedy mi to powiedział, naprawdę się przeraziłam. Pomyślałam, że jesteśmy w ogromnym niebezpieczeństwie - opisała Eli Revol.
Dramat pod Nanga Parbat rozegrał się 26 stycznia. Tomasz Mackiewicz oraz Eli Revol razem stanęli na szczycie, ale potem Polak miał ogromne problemy ze schodzeniem i został w szczelinie na wysokości 7200 metrów. Francuzkę udało się uratować dzięki akcji Denisa Urubko oraz Adama Bieleckiego.
Czytaj: Nanga Parbat. Słowa żony Mackiewicza chwytają za serce