Oni już przeszli do historii światowego himalaizmu! Godziny mogły zadecydować o tym, czy Elisabeth Revol przeżyje i czy uda jej się zejść bezpiecznie w dół. A oni rzucili wejście na inny ośmiotysięcznik, K2 (8611 m n.p.m.), i gdy tylko udało się zebrać pieniądze na helikopter ratunkowy, ruszyli z pomocą. Bielecki i Urubko, którzy przechwycili Revol na wysokości ok. 6000 m n.p.m., sprowadzili ją niżej, a do ich obozu dotarli później Jarosław Botor i Piotr Tomala. Cała akcja trwała o wiele krócej, niż przewidywano. Trasa miała zająć 16 godzin, a Bielecki i Urubko z zawrotną szybkością dotarli do Revol po ośmiu godzinach! Mało tego - dokonali tego w nocy! Ekipa ratunkowa i Francuzka w niedzielę rano dotarli do obozu na wysokości 4850 m n.p.m., skąd zabrały ich helikoptery.
Początkowo akcja ratownicza miała obejmować zarówno Revol, jak i Mackiewicza. Ponieważ ten ostatni znajdował się zdecydowanie wyżej niż Revol, pozostał w namiocie w stanie agonalnym, ratownicy zdecydowali, że trzeba przechwycić najpierw Francuzkę. Przez śnieżyce i trudne warunki atmosferyczne nie podjęto akcji uratowania polskiego himalaisty.
- Serce pękło, gdy usłyszałam, że nie pójdą dalej po Tomka. Ale to są takie góry i to takie, w których nie dane nam jest oceniać decyzji, bo to oni są na miejscu - mówiła w wywiadzie siostra Mackiewicza.
Wyczynem Polaków zachwyca się cały świat, okrzyknięto ich bohaterami za determinację i siłę.
Zobacz: Nanga Parbat. Adam Bielecki: Nie mieliśmy żadnych szans pomóc Tomkowi