Jak wynika z relacji chłopaka, Bartosz M. siedział ze znajomymi w parku. Już mieli zbierać się do domu, gdy minęła ich grupa Brytyjczyków. Przeszliby obok nich obojętnie, ale usłyszeli język polski i jednak się zatrzymali. Natychmiast zaczęli atakować - dlaczego Bartosz M. i jego znajomi rozmawiają po polsku? Anglia to nie jest ich kraj, mają się wynosić! - Powiedziałem, że od dawna tutaj mieszkam i nie ma powodu do takiego zachowania - opowiada Polak w rozmowie z dziennikiem "Independent". Dodał, że razem ze znajomymi zamierzał właśnie iść do domu. - Ale jeden z tych gości złapał za butelkę. Rozbił ją i powiedział: jeśli nie odejdziecie, dźgnę cię - wspomina 21-latek. - Powiedziałem, że właśnie się zbieramy. Popchnął mnie, ja popchnąłem jego, a on mnie dźgnął. Wtedy Polacy podjęli decyzję o ucieczce, ale dla Brytyjczyków to nie był koniec. Gdy ciężko ranny Bartosz tracił mnóstwo krwi w wyniku rany, dostał jeszcze sztachetą od płotu w głowę. Napastników spłoszyły dopiero światła karetki pogotowia. Policji do teraz nie udało się ustalić sprawców tego zdarzenia, które tak poważnie zaważyło na życiu 21-latka. - Moja głowa jest opuchnięta i boli każdego ranka, kiedy się budzę - wyznał chłopak. - Obawiam się, że mogło dojść do uszkodzenia jakichś nerwów, bo nie mogę w pełni podnieść ręki... Nie mogę nic zrobić. Przypadek Bartosza M. to tylko jeden z 30 innych incydentów, w których w ostatnim czasie interweniowały polskie służby konsularne. W najpoważniejszym z nich 40-letni Polak, Arkadiusz Jóźwik stracił życie.
Zobacz: Ataki na Polaków w Anglii - jak do nich dochodziło? [SZCZEGÓŁY, ŚLEDZTWA, REAKCJE]