"To była zagłada, nikt z nich nie miał szans" - tak o koszmarnym wypadku we Francji mówił potem Martial Lochon, burmistrz regionu, w którym do niego doszło. "To bardzo ruchliwa trasa, w dodatku z obu stron ograniczona nasypami. Przejeżdża tamtędy 10 000 pojazdów dziennie. Kiedy dochodzi tam do wypadków, nie ma ucieczki". Do wstrząsających wydarzeń doszło we wtorek, 18 czerwca, na drodze RD 921 w gminie Bailleau-le-Pin w pobliżu Chartres (Francja). Początkowo podawano tylko, że zginęło siedem osób - pięć bardzo młodych i dwoje staruszków. Teraz wiadomo już więcej.
Potworny wypadek. Pięć osób spłonęło w aucie
Jak przekazują francuskie media, w pojeździe, który najpewniej doprowadził do tragedii, jadącym w kierunku Illiers-Combray – Chartres, znajdowało się pięć młodych osób w wieku od 17 do 19 lat. Ich samochód zderzył się czołowo z jadącym z przeciwka autem, którym podróżowało starsze małżeństwo. "Następnie pierwszy pojazd zderzył się z trzecim pojazdem, który również jechał z przeciwnego kierunku. Pierwszy pojazd zaczął się palić" – opisywał przedstawiciel służb, Frédéric Blanc.
Tragedia we Francji. Winna prędkość?
Pięcioro młodych osób zginęło na miejscu, podobnie jak starsze małżeństwo. Dwie osoby jadące trzecim samochodem są ranne, w tym jedna ciężko. Mają 23 i 21 lat. Trafili do szpitali, a ruch w tamtym miejscu przez wiele godzin był całkowicie zablokowany. Ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną wypadku mogła być zdecydowanie zbyt duża prędkość, z jaką poruszał się samochód z nastolatkami.