– Pozwólcie mi, że nie będę do was mówić przesłodzonymi hallmarkowymi słowami... Jestem jedną z jedenastu milionów nieudokumentowanych imigrantów żyjących w Stanach Zjednoczonych. Przez te wszystkie lata ja i moja rodzina żyliśmy w cieniu. Nie robiliśmy nic złego. Wręcz przeciwnie. Wielu obywateli robi mniej niż my... Stoję tu dzisiaj przed wami, by wam to wyznać... W 2010 roku wraz z mamą i siostrą przyjechałyśmy na wizach do USA, do McKinney. Uciekałyśmy przed ojcem alkoholikiem... Mama od razu rozpoczęła procedurę legalizacji ale do dzisiaj to trwa. Nigdy niczego nie wyłudziłyśmy, Na wszystko ciężko pracowałyśmy. Chcę tu i teraz powiedzieć, że obecny system imigracyjny jest bardzo niesprawiedliwy i raniący tych, którzy ciężko pracują – mówiła młoda absolwentka. Tymi słowami Larissa Martinez stała się kolejnym głosem w debacie imigracyjnej.
– Jesteśmy tutaj bez oficjalnych dokumentów, bo amerykański system imigracyjny nie działa i zmusza wiele osób do życia w strachu, choć tak nie powinno być. Moja aplikacja jest już rozpatrywana siódmy rok... Nie jestem kryminalistką. Jestem wzorową studentką. Mam stypendia. Chcę być neurochirurgiem. Dlaczego? Pytam... Popatrzcie na mnie. Przecież jestem człowiekiem... – mówiła dalej Larissa Martinez apelując o reformę, która pozwoli na wyjście z cienia milionom nieudokumentowanych.
Nastoletnia absolwentka High School w Teksasie: Nielegalni to też ludzie... Jak ja...
2016-06-11
2:00
Larissa Martinez pracowała bardzo ciężko, by z honorami ukończyć jaką jedna z najlepszych McKinney Boyd High School w Teksasie. Udało się. Odbierając dyplom – zamiast „słodkiego” przemówienia – podzieliła się ze wszystkimi sekretem... „Jestem nieudokumentowaną imigrantką. Nielegalni to ludzie! Jak ja. Ze mną nic nie jest źle. To system jest zły”...