Biden pozwolił Ukrainie na atakowanie amerykańską bronią dalekiego zasięgu celów położonych w głębi Rosji. Ekspert tłumaczy, że z punktu widzenia prawa nie czyni to NATO stroną w wojnie
Joe Biden dał Ukrainie zielone światło i po wielu tygodniach apeli ze strony Kijowa pozwolił na atakowanie amerykańską bronią dalekiego zasięgu celów położonych w głębi Rosji. Ataki ma przeprowadzać Ukraina, nie NATO, ale broń będzie zachodnia. A przecież niedawno Władimir Putin ostrzegał, że w razie podjęcia przez Zachód takiej decyzji, jaką podjął według agencji Reutera Joe Biden, NATO znajdą się "w stanie wojny z Rosją". "Jeśli taka decyzja zostanie podjęta, będzie to oznaczać nic innego, jak bezpośrednie zaangażowanie państw NATO w wojnę na Ukrainie. Zmieniłoby to naturę konfliktu. Oznaczałoby to, że państwa NATO są w stanie wojny z Rosją" – powiedział Putin w nagraniu opublikowanym na Telegramie. Teraz póki co brak militarnych konkretnych gróźb ze strony Kremla. Czy z punktu widzenia prawa międzynarodowego faktycznie Sojusz Północnoatlantycki jest teraz stroną wojny? Oto, co powiedział na ten temat w rozmowie z PAP dr Mateusz Piątkowski z Katedry Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Łódzkiego.
"W ustalaniu statusu stron konfliktu zbrojnego w prawie międzynarodowym rozważa się, czy jest spełniony próg szkodliwości"
Ekspert ds. prawa międzynarodowego z UŁ powiedział PAP, że NATO wcale nie stało się stroną wojny na Ukrainie z punktu widzenia obowiązujących przepisów międzynarodowych. Oczywiście Putin tego rodzaju przepisów nie respektuje, ale stan prawny jest zdaniem dr Piątkowskiego właśnie taki. "W ustalaniu statusu stron konfliktu zbrojnego w prawie międzynarodowym rozważa się, czy jest spełniony próg szkodliwości. W tym przypadku kluczowe jest pytanie, czy pomagając Ukrainie poprzez przekazywanie uzbrojenia przekracza się ten próg. Uważa się, że nie, bo sam transfer broni na Ukrainę, nawet tej dalekiego zasięgu, nie czyni szkody stronie rosyjskiej. Staje się ona szkodą dopiero w rękach ukraińskich i to strona ukraińska ponosi odpowiedzialność za użycie tej broni. Natomiast państwa transferujące nie stają się stronami, tylko dlatego, że ich broń jest używana na terenie Rosji" – powiedział ekspert PAP. Jak dodał sprawa przedstawiałaby się inaczej, gdyby np.żołnierze NATO uczestniczyli w działaniach sił zbrojnych na terenie Ukrainy czy Rosji w sposób przekraczający wspomniany "próg szkodliwości". Jeśli pełnią funkcję doradców czy obserwatorów, to także nie wciąga nas z punktu widzenia prawnego w wojnę.